Według Macierewicza takie metody nacisku świadczą o strachu zwolenników "pancernej brzozy", którzy chcą zablokować obiektywne badania naukowe. W najnowszym tygodniku "GP" przewodniczący podkomisji smoleńskiej zaznaczył, że prace prowadzone przez naukowców z Kansas pozwolą sporządzić cyfrowy model samolotu, który uległ katastrofie, i zbadać zachowania maszyny w różnych sytuacjach. "Chodzi o bardzo precyzyjne odwzorowanie struktury całego samolotu, która następnie w formie numerycznej pozwoli na skonstruowanie modelu i wykorzystywanie go do sprawdzenia, jak samolot Tu-154M zachowałby się w danej sytuacji" - tłumaczył Macierewicz znaczenie badań zleconych naukowcom z National Institute For Aviation Research z uniwersytetu stanowego Wichita w Kansas. Według byłego ministra obrony "w sposób weryfikowalny, naukowy, będziemy mogli sprawdzić prawdziwość hipotez - jeśli w ogóle możemy użyć w tym przypadku tego słowa - zawartych w raportach Tatiany Anodiny i Jerzego Millera". Macierewicz zaznaczył, że wyniki badań lewych drzwi zostały opublikowane w prezentacji z kwietnia ub.r. Te wyniki są zdaniem szefa podkomisji "przełomowe", ponieważ "dotyczą drzwi w lewej części kadłuba przed skrzydłem - miejsca, w którym najprawdopodobniej nastąpiła eksplozja". "Kwestia eksplozji w tym miejscu nie ulega wątpliwości, Rosjanie jedynie próbowali ukryć jej prawdziwe przyczyny" - dodał. Mówiąc o pracach w bazie w Mińsku Mazowieckim, gdzie znajduje się drugi z należących niegdyś do pułku specjalnego samolotów Tu-154, Macierewicz powiedział, że "konieczne jest precyzyjne zeskanowanie wszystkich kluczowych części tego samolotu". "Dlatego trzeba było go rozebrać" - tłumaczył. Podkreślił, że wymagało to długich przygotowań logistycznych, dziękuje też żołnierzom z Centrum Operacyjnego MON, 23. Bazy Lotnictwa Taktycznego w Mińsku Mazowieckim, oraz dowódcy generalnemu rodzajów sił zbrojnych, "bez którego decyzji i determinacji tak szybko nie zostałoby to zrobione". Nawiązując do zapowiadanego na kwiecień raportu podkomisji Macierewicz mówi: "To będzie obszerny dokument, chociaż dążymy do tego, aby główna jego część składała się wyłącznie z konkluzji". "Staramy się, aby sam raport nie przekroczył 100 stron, w związku z tym główne konkluzje będą wymagały kilkusetstronicowych załączników" - dodał. Według zapewnień szefa podkomisji, ci, którzy będą chcieli sprawdzić wiarygodność raportu, będą mogli skorzystać z załączników. Raport ma też zostać przetłumaczony na angielski.