Prace poszukiwawcze prowadzone są przez firmę XYZ należącą do Piotra Kopera i Andreasa Richtera, którzy w sierpniu ub.r. zgłosili rzekome znalezisko. W poszukiwania zaangażowanych jest ponad 60 osób. To m.in. saperzy, chemicy, geolodzy i archeolodzy. Na weekend poszukiwania zostały wstrzymane. Później nastąpią jeszcze odwierty - informuje "Gazeta Wrocławska". Jak donosi gazeta, nie można przeprowadzić ich wcześniej, ponieważ wiertnica musi zostać przywieziona przez specjalną platformę, która nie może poruszać się po drogach w weekend. Wcześniej wskazywano, że to właśnie dziś, w sobotę, rozstrzygnie się powodzenie całego przedsięwzięcia. "Nadzieja umiera ostatnia. Po to tutaj jesteśmy, żeby to przebadać. Gdyby tej nadziei nie było, to już dziś (19 sierpnia - przyp. red.) po posprzątaniu tego terenu, byśmy stąd odeszli. Jesteśmy pełni nadziei, że jeszcze na coś trafimy" - mówił w piątek rzecznik firmy XYZ Andrzej Gaik. Dodał, że w sobotę prowadzone są tylko prace porządkowe w miejscach gdzie już wykonano wykopy. "Musimy je zasypać i zostawić teren tak, jak go zastaliśmy" - powiedział Gaik. Cztery dni poszukiwań Prace przygotowawcze rozpoczęły się w ubiegły piątek, 12 sierpnia. Teren został ogrodzony, wycięto część drzew. W niedzielę i poniedziałek teren poszukiwań był badany georadarami. Od wtorku prowadzone są właściwe poszukiwania. W piątek w miejscu, które eksploratorzy określają numerem jeden, wykonano głęboki na sześć metrów i długi na 20 metrów wykop. Czwarty dzień poszukiwań nie przyniósł jednak przełomu. Jedyne, co udało się tam odnaleźć, to podkowa i fragment szyny kolejowej. W czwartek udało się przekopać m.in. nasyp kolejowy od jego korony do poziomu linii kolejowej Wrocław-Wałbrzych. To miejsce określane przez poszukiwaczy numerem trzy. Tam również nic nie znaleziono, choć koparki natrafiły na warstwę iłów skalnych. Przedstawiciele odkrywców tłumaczyli, że Niemcy w taki właśnie sposób maskowali i wzmacniali betonowe konstrukcje, m.in. bunkry i tunele. Na koniec okazało się jednak, że to, co miało być tunelem, to tylko iły. "Wygląda na to, że lodowiec sprawił nam psikusa, na stożku usypanego żwiru uformował piękną kopułę, którą na radarze widzieliśmy jako sklepienie tunelu" - powiedział wczoraj "Gazecie Wrocławskiej" kierownik budowy Tomasz Siwiec. W planach poszukiwań był jeszcze wykop w obszarze określanym numerem dwa. "Tam na razie nie będziemy kopać, ewentualnie wykonamy tam wiercenia" - powiedział z kolei Andrzej Gaik. Bez spektakularnych rezultatów Eksploratorzy spodziewali się pierwszych spektakularnych wyników poszukiwań już w pierwszym tygodniu. Jak na razie, prace nie wniosły nic przełomowego. Zakończenie poszukiwań planowane jest na środę. Piotr Koper i Andreas Richter zgłosili odnalezienie tzw. złotego pociągu w sierpniu ubiegłego roku. Sprawa stała się bardzo głośna w Polsce i za granicą. Tajemnica "złotego pociągu" Według niektórych mediów, w okolicach Wałbrzycha miałby się znajdować ukryty pociąg z II wojny światowej. Podawano m.in., że może chodzić o legendarny zasypany pociąg ze złotem i kosztownościami, wywiezionymi pod koniec wojny z Wrocławia. Niemcy mieli w nim rzekomo ukryć m.in. zrabowane złoto i dzieła sztuki. Pociąg miał wyjechać z Wrocławia w kierunku Wałbrzycha, lecz nigdy do Wałbrzycha nie dotarł. Spekulowano, że został skierowany do tajnej kryjówki w rejonie Gór Sowich. Wielu historyków kwestionuje jednak istnienie "złotego pociągu", uznając go raczej za obiegową legendę niż historyczny fakt.