Kubuś wie, że jest chory i że musi jeździć na "światełka". Nie ma jednak pojęcia, jak groźny nowotwór znajduje się w jego głowie. "Do 9 sierpnia 2017 roku byliśmy naprawdę szczęśliwą rodziną - dwóch cudownych chłopców: Kubuś (3 latka) i Jaś (1,5 roku) i my - istna sielanka i plan na cudowne życie. Tego dnia nasz ukochany synek Kubuś - do tej pory okaz zdrowia - powiedział, że boli go główka. Nigdy wcześniej nie mówił, że go boli... i cóż, myśleliśmy, że to tak po prostu boli głowa - dzieciom też się przecież zdarza. Jednak kiedy po południu zaczął się dziwnie chwiać na nogach, miał błędny wzrok, zaczął bełkotać, a z buzi ciekła mu strużka śliny, pierwszy raz przeszedł nas zimny dreszcz - poczuliśmy, że to nie jest 'zwykły' ból główki" - czytamy na stronie SiePomaga. Tomografia wykazała, że w głowie Kuby znajduje się rozlany glejak pnia mózgu (DIPG) - najgorszy i najbardziej złośliwy z dziecięcych nowotworów. Chemia nie zadziałała, guz się powiększył i pojawiło się wodogłowie. "Rozpoczęły się desperackie poszukiwania. Rozesłaliśmy maile po całym świecie z prośbą o konsultacje, o jakieś inne metody leczenia. Co chwilę spływały do nas odpowiedzi typu 'Bardzo nam przykro, ale nic nie możemy dla Państwa zrobić'" - wspominają rodzice. 3-letni Kubuś został zakwalifikowany do innowacyjnego leczenia CED w Harley Street Clinic w Londynie. Kuracja polega na podawaniu chemioterapii i innych leków bezpośrednio do guza poprzez cewniki, które umieszcza się w główce. Ta metoda pozwala ominąć barierę krew/móg, dzięki czemu chemia i leki docierają bezpośrednio do guza. "Jest to nowa metoda i niesamowicie droga. Nie mamy takich pieniędzy, więc musimy prosić o pomoc" - piszą rodzice. Jeśli możesz pomóc, kliknij TUTAJ