"Dziennik" ustalił, że w gdańskich prokuraturach toczą się aż dwa konkurencyjne wobec siebie postępowania. W głównym Karnowski jest podejrzany m.in. o żądanie łapówki od biznesmena Sławomira Julkego. W drugim - oskarżyciele uznają, że to prezydent jest pokrzywdzony przez biznesmena. "Dziennik" ustalił, że obciążający Karnowskiego świadkowie są teraz w jego obecności przesłuchiwani w drugiej sprawie. Dzięki temu prezydent poznaje dowody, jakie mają przeciwko niemu śledczy. Śledztwo przeciwko Karnowskiemu prowadzi Prokuratura Apelacyjna w Gdańsku wraz z Centralnym Biurem Antykorupcyjnym. Na prezydencie Sopotu ciąży osiem korupcyjnych zarzutów. Tylko jeden z nich dotyczy propozycji, jaką prezydent miał złożyć biznesmenowi Julkemu. Ale właśnie o ten jeden zarzut toczy się zażarty bój między Karnowskim a śledczymi. Karnowski ma jeszcze jedną korzyść z drugiego śledztwa. Oskarżyciele z apelacji nie zgodzili się, by ten poznał wszystkie dowody przeciwko niemu. Ale śledczy z prokuratury okręgowej skopiowali akta głównej sprawy. Jako pokrzywdzony prezydent Sopotu może je teraz przeczytać. - Znam tylko część akt. Powinienem przeczytać wszystko - uważa <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-jacek-karnowski,gsbi,2069" title="Jacek Karnowski" target="_blank">Jacek Karnowski</a>.