Biznesmen powiedział, że o treści nagrania dowiedział się w piątek w Paryżu. - Jak mi przefaksowali pierwszą część sensacji. Nie znałem wcześniej - stwierdził. - Nagranie z panem Oleksym i ze mną przeczytałem z prasy. Tak naprawdę dowiedziałem się o tym, jak dostałem z prokuratury wezwanie o dostarczenie tej taśmy pod rygorem przeszukania - mówił Gudzowaty. Podkreślił, że pierwszy przypadek nagrania miał miejsce w trakcie jego rozmowy z redaktorem naczelnym "Gazety Wyborczej" Adamem Michnikiem. - Też o tym dowiedziałem się później - dodał. Biznesmen powiedział, że były minister w kancelarii Aleksandra Kwaśniewskiego Marek Ungier umówił się z nim na spotkanie we wtorek. - (Ungier) dzwonił do mnie (...) i nawet się umówił ze mną na jutro - mówił Gudzowaty w TVN24. Jak zaznaczył, często widywał się z Ungierem, bo był on "jedyną osobą, która mu pomagała w tym towarzystwie". - Może nie pomagała, ale była najbardziej życzliwa - dodał. Według "Rzeczpospolitej" szef Bartimpeksu miał z nim rozmawiać o rzekomej korupcji wśród współpracowników Kwaśniewskiego. Ungier temu zaprzecza. stwierdził, że szkoda mu Józefa Oleksego i sposobu w jaki został potraktowany przez swoje środowisko polityczne. - Ale to jest ich sprawa, niech się pozabijają - dodał. Gudzowaty zaznaczył, że nic nie wie o kolejnych taśmach, którymi miałaby rzekomo dysponować jego ochrona. Oświadczył, że w jej skład wchodzą ludzie o "najwyższych kwalifikacjach - moralnych i etycznych". został w niedzielę zawieszony w prawach członka SLD, a do sądu partyjnego trafił wniosek o wykluczenie go z Sojuszu. Te decyzje są następstwem ujawnienia w ubiegłym tygodniu przez media treści nagrania rozmowy Oleksego z Aleksandrem Gudzowatym, podczas której były premier krytycznie wypowiadał się o liderach lewicy. Były premier zapowiedział już, że odchodzi z SLD. W rozmowie z RMF FM nie wykluczył, że pozwie do sądu szefa Bartimpeksu.