- Ustawa jest gotowa, ale bardzo wyraźnie i bardzo szczerze powiedzieliśmy, dlaczego ta ustawa nie może wejść w życie. Jej wprowadzenie w życie oznacza automatyczne obciążenie budżetu i długu publicznego kwotą około 20 mld zł, co w najbliższych dwóch latach jest absolutnie niemożliwe - mówił Graś dziennikarzom w środę w Kijowie, gdzie towarzyszy premierowi Donaldowi Tuskowi w oficjalnej wizycie. - Szukamy w budżecie każdego miliona złotych, każdej złotówki, po to, żeby obniżać dług i deficyt - zaznaczył. Prezydent Komorowski mówił natomiast we wtorek wieczorem w TVP1: "Jeżeli przyjdzie do mnie ustawa tego typu, to ja nie powtórzę tego, co się zdarzyło jednemu z moich poprzedników. Takiej ustawy nie zawetuję". Ustawa reprywatyzacyjna została raz uchwalona przez Sejm w czasie gdy premierem był Jerzy Buzek (1997-2001), jednak wówczas zawetował ją prezydent <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-aleksander-kwasniewski,gsbi,1492" title="Aleksander Kwaśniewski" target="_blank">Aleksander Kwaśniewski</a>. Brak ustawy reprywatyzacyjnej Komorowski określił jako "hańbę Polski". "Polska jest jedynym krajem, w którym nie było żadnej ustawy reprywatyzacyjnej ani rekompensacyjnej" - podkreślił. Zapytany o możliwość skorzystania z prawa inicjatywy ustawodawczej, prezydent powiedział, że to "też jest możliwe". Zaznaczył jednak, że w kwestiach "gdzie są wydawane pieniądze, powinien decydować przede wszystkim rząd". - Będę taką ustawę wspierał oraz jestem skłonny brać za nią cząstkę współodpowiedzialności - zadeklarował prezydent. Projekt ustawy reprywatyzacyjnej został przygotowany w Ministerstwie Skarbu w 2008 r., jednak prace legislacyjne nad nim zostały wstrzymane z powodów finansowych. Według resortu skarbu uchwalenie ustawy mogłoby spowodować przekroczenie dozwolonej przez UE bariery długu publicznego w stosunku do PKB.