- To ma swoje dobre strony i strony dyskusyjne. W przypadku Pawlaka nie było naruszenia prawa. Jeśli coś zostało naruszone, to pewne standardy estetyczne. Trzeba to wyjaśnić - dodał. Konrad Piasecki: Panie pośle, kiedy słucha pan tych tłumaczeń, tych wyjaśnień Waldemara Pawlaka, to - używając pańskiego sformułowania - nie otwiera się panu w kieszeni scyzoryk? Jarosław Gowin: Nie, dlatego że wiemy jeszcze za mało w tej sprawie, na pewno dowiemy się więcej - i dzięki mediom, i dzięki działaniom, które podejmie pani minister Pitera, i służby podległe premierowi. Ale ja chcę też powiedzieć, że my politycy od dawna mamy świadomość, że jeżeli któryś z nas zaczyna naruszać jakieś poważne interesy, to musi się liczyć z atakami. Tak było z ministrem Czumą? Czyli rzeczywiście wierzy pan w to, że to jest zemsta na Pawlaku za opcje walutowe i za pomysły PSL-u w tej sprawie? Wydaje mi się to dosyć prawdopodobne. Taki frontalny atak był na ministra Czumę. Kiedy wicepremier Pawlak zajął się sprawami opcji, to rozmawialiśmy w swoim gronie, w gronie polityków Platformy: "Ciekawe, z której strony przyjdzie atak?". Za co był atak na ministra Czumę? Na człowieka, który po dwóch dniach urzędowania niczym się jeszcze nikomu nie naraził. Pan uważa, że rzeczywiście jest tak, że są jakieś zbiory kwitów i haków na polityków Platformy i PSL-u, które w odpowiednim momencie są wyciągane? Nie, nie uważam, nie mam teorii spiskowej. Natomiast czy dzisiaj ktokolwiek z tych, którzy oskarżali ministra Czumę o różne rzeczy, podtrzymuje swoje zarzuty? Okazało się, że są one bezpodstawne. Mam nadzieję, że również bezpodstawne będą zarzuty wobec wicepremiera Pawlaka. Ale zgadzam się z panem redaktorem, że trzeba to wyjaśnić. Bezpodstawne to one nie są, bo <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-waldemar-pawlak,gsbi,1497" title="Waldemar Pawlak" target="_blank">Waldemar Pawlak</a> przyznaje, że wiele z nich ma rację bytu, tyle że on nie widzi niczego złego na przykład w tym, że jego przyjaciółka robi interesy z instytucją zaufania publicznego, czyli z ochotniczymi strażami pożarnymi. Tu są dwie różne sprawy. Po pierwsze z faktów można ułożyć taką bądź zupełnie inną układankę, taką bądź zupełnie inną całość. Druga sprawa to jest kwestia pewnej obyczajowości. Inna jest obyczajowość polskiego miasta, inna jest obyczajowość polskiej wsi. Na wsi dużo silniejsze są więzy rodzinne. To ma swoje dobre strony, no i to ma też swoje strony dyskusyjne. Ja myślę, że w przypadku Waldemara Pawlaka na pewno nie było żadnego naruszenia prawa? Ale czy było naruszenie zasad przyzwoitości i uczciwości, bo to jest chyba najważniejsze pytanie w całej tej sprawie. To też będzie wyjaśniane. Trzeba sprawdzić, czy to były rzeczywiste przetargi, jaka była skala tych zjawisk. Ale jeżeli coś tutaj zostało naruszone, to co najwyżej pewne standardy estetyczne. I zostały naruszone? Nie wiem? Pańska estetyka cierpi czy nie? Odpowiem na pańskie pytanie szczerze wtedy, kiedy będą naprawdę wyjaśnione fakty. To jeszcze zapytam inaczej, bo pan mówi o różnicach obyczajowości. Gdyby takie zarzuty dotyczyły polityka Platformy Obywatelskiej, ministra rządu nominowanego przez Platformę Obywatelską, to on by pozostał w rządzie czy nie? Najłatwiej byłoby mi odpowiedzieć, że oczywiście nie, że my mamy wysokie standardy moralne, ale, panie redaktorze, wszyscy wiemy, że tego typu problemy ma każda partia, która jest przy władzy. Myślę, że w przypadku Platformy na przykład skala nepotyzmu jest zupełnie śladowa. Jeżeli pojawiają się takie przypadki, to są wypalane gorącym żelazem. Natomiast jest problem na przykład zawłaszczania instytucji publicznych, spółek Skarbu Państwa przez ludzi związanych z aparatem partyjnym.