Szef ministerstwa administracji i cyfryzacji Michał Boni na weekend majowy udał się do Brukseli, w odwiedziny do żony. Nad jego bezpieczeństwem czuwało dwóch funkcjonariuszy Biura Ochrony Rządu. Gdy wrócił, na lotnisku w Warszawie czekało na niego już dwóch kolejnych ochroniarzy. Resort przekonuje, że minister za wyjazd płacił sam, jednak pobyt ochroniarzy jest opłacamy z publicznych pieniędzy. Dlaczego Boni jest tak pilnie strzeżony? To tajemnica państwowa. Ministerstwo administracji i cyfryzacji, MSW i BOR nie udzielają na ten temat żadnych informacji. Mówią jedynie, że "dane dotyczące zakresu wykonywanych czynności ochronnych są opatrzone klauzulą tajności".