"Razem z Mateuszem Kijowskim byliśmy na placu przed Bazyliką. Chcieliśmy dojść do naszych Koderek i Koderów. Najpierw ja, jeszcze na placu, zostałem napadnięty przez grupę trzydziestu bandytów z ONR-u i Młodzieży Wszechpolskiej. Zostałem poturbowany, mam rozwaloną rękę, zakrwawione spodnie i marynarkę. Policja poprosiła, żebym opuścił to miejsce, naokoło dotarłem do Mateusza, już bliżej Bazyliki i tam wszyscy zostaliśmy napadnięci, przez, trzeba to nazwać wprost, hołotę" - relacjonuje "Dziennikowi Bałtyckiemu" Radomir Szumełda, przewodniczący zarządu Komitetu Obrony Demokracji na Pomorzu. "Przyszliśmy na tę uroczystość jako patrioci. 'Inka' jest dla nas bohaterką. Nie może być tak, że jedna grupa zawłaszcza sobie prawo do patriotyzmu" - powiedział "Gazecie Wyborczej" Mateusz Kijowski. Państwowy pogrzeb Na Cmentarzu Garnizonowym w Gdańsku pochowano w niedzielę Danutę Siedzikównę, ps. Inka i Feliksa Selmanowicza, ps. Zagończyk, bohaterów antykomunistycznej konspiracji, zamordowanych w 1946 r. Ceremonia miała charakter pogrzebu państwowego. Mogiły pokryły dziesiątki wieńców. W ostatniej drodze Żołnierzom Wyklętym, z gdańskiej Bazyliki Mariackiej na Cmentarz Garnizonowy, oprócz ich rodzin, towarzyszyli m.in. prezydent Andrzej Duda, marszałek Sejmu Marek Kuchciński, marszałek Senatu Stanisław Karczewski, premier Beata Szydło. Pogrzeb poprzedziła msza w bazylice, odprawiona przez metropolitę gdańskiego abp. Sławoja Leszka Głódzia.