Wicepremier spotkał się w Katowicach z powołanym przez wojewodę śląskiego zespołem, który ma się zająć oceną sytuacji strajkowej w służbie zdrowia regionu. Stwierdził, że istnieją przesłanki, które mogą wskazywać na łamanie prawa przez protestujących. Chodzi o uczestnictwo w referendach strajkowych zbyt małej liczby pracowników szpitali. O tym, że strajki są nielegalne, śląskiego wojewodę informowali dyrektorzy placówek w Bystrej, Rybniku, Sosnowcu i trzech szpitalach w Świętochłowicach. Wicepremier spotkał się z dyrekcją strajkującego Górnośląskiego Centrum Zdrowia Dziecka i Matki w Katowicach. Podczas rozmów stojący przed budynkiem pracownicy służby zdrowia skandowali "Chcemy rozmawiać". Dorn nie podjął rozmów i nie przyjął skierowanego do niego listu otwartego. - Nie będę rozmawiał póki nie będzie pewności, że strajk jest legalny - wyjaśnił. Maciej Niwiński, przewodniczący Zarządu Regionu Śląskiego Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy powiedział, że list do wicepremiera w sprawie podjęcia rozmów został wysłany pocztą. Zdaniem wicepremiera protest w szpitalu mającym 40 milionów złotych długu może "zarżnąć" tę placówkę. Poprosił o dostarczenie dokumentacji przeprowadzonego w szpitalu referendum zaznaczając, że organizatorzy nie są do tego prawnie zobligowani. Zwrócił też uwagę na to, że w szpitalu strajkuje 10 proc. załogi, w tym połowa lekarzy. Na Śląsku wciąż strajkuje 16 szpitali. Wczoraj protest zawiesiło Górnośląskie Centrum Rehabilitacji w Tarnowskich Górach. Strajkujący i dyrekcja zawarli tam porozumienie w sprawie płac.