W niedzielę Iwona Hartwich z Komitetu Protestacyjnego Rodziców Osób Niepełnosprawnych poinformowała, że po 40 dniach protest w Sejmie zostaje zawieszony. Jak dodała, decyzja została podjęta jednomyślnie. "Straż Marszałkowska była poddana olbrzymiej presji, (...) żeby zapewnić jak najwyższy poziom bezpieczeństwa. Wszyscy w tej sprawie byli pod dużą presją, w dużym stresie, zarówno protestujący, jak i strażnicy. Być może doszło w pewnym momencie do tego, że te emocje spowodowały jakieś sceny, których nie chcielibyśmy oglądać. Ale tak z reguły bywa przy tak emocjonalnych protestach" - powiedział Bielan. "Jest mi bardzo przykro, że do protestu w ogóle doszło i że takie sceny oglądaliśmy" - dodał. Pytany, czy nie jest mu wstyd za to, jak potraktowano niepełnosprawnych i ich rodziców, odpowiedział: "To były obrazki, których nigdy nie chcielibyśmy oglądać. (...) To była okupacja ważnego budynku publicznego, parlamentu. Rozmawiałem z moimi kolegami z parlamentów krajów zachodnich, którzy przyjechali na Zgromadzenie Parlamentarne NATO, wszyscy nie mogli uwierzyć, że tak długo trwał protest. Myślę, że w większości ich krajów to byłoby niemożliwe" - mówił wicemarszałek. Bielan pytany był także, dlaczego protestującym nie pozwolono wywiesić banerów na zewnątrz budynku Sejmu. Wicemarszałek zwrócił uwagę, że są sytuacje, w których Straż Marszałkowska musi użyć siły, żeby nie dopuścić "do jakiegoś zdarzenia". "W Polsce odbywa się bardzo ważne wydarzenie związane z naszym elementarnym bezpieczeństwem. Zgromadzenie Parlamentarne NATO to nie jest jakieś forum dialogu międzynarodowego, to jest organizacja, która służy naszemu bezpieczeństwu" - zaznaczył. Dopytywany, czy marszałek Sejmu Marek Kuchciński poradził sobie w czasie protestu, odpowiedział: "Marszałek był w bardzo trudnej sytuacji, ponieważ jako marszałek odpowiada również za to, co się dzieje w parlamencie". "Tu nie było dobrych rozwiązań. To nie marszałek negocjował z osobami protestującymi" - podkreślił Bielan. Dodał również, że twierdzenie, iż protestujących spotkały szykany, nie jest zgodne z prawdą. Protest opiekunów osób niepełnosprawnych i ich podopiecznych trwał od 18 kwietnia. Zgłaszali dwa postulaty - zrównania renty socjalnej z minimalną rentą z tytułu niezdolności do pracy oraz wprowadzenia dodatku "na życie", zwanego też "rehabilitacyjnym", dla osób niepełnosprawnych niezdolnych do samodzielnej egzystencji po ukończeniu 18. roku życia w kwocie 500 złotych miesięcznie. Protestujący przekonywali, że zrealizowano jeden ich postulat - podniesienie renty socjalnej. Zgodnie z już opublikowaną ustawą wzrośnie ona z 865,03 zł do 1029,80 zł. Opublikowano również ustawę wprowadzającą szczególne uprawnienia w dostępie do świadczeń opieki zdrowotnej, usług farmaceutycznych i wyrobów medycznych dla osób ze znacznym stopniem niepełnosprawności. Zdaniem jej autorów (posłowie PiS) spełnia ona drugi postulat protestujących i przyniesie gospodarstwom z osobą niepełnosprawną miesięcznie około 520 zł oszczędności. Protestujący uważają jednak, że ta ustawa to "wydmuszka" i nie realizuje ich żądań w sprawie dodatku.(