Kto mi wtedy pomoże? - wzdycha 86-letni Piotr Knutel z Rzeszowa, który na zabieg zaćmy czeka już prawie dwa lata. Pan Knutel nie widzi na prawe oko. W październiku 2006 roku okulista zdiagnozował u niego zaćmę i skierował mężczyznę na zabieg do Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego w Rzeszowie. - Zapisali mnie w książkę i kazali czekać. Dziś to tak aby zepchnąć starszego człowieka. A ja przez to oko to nic normalnie zrobić nie mogę. Równowagi złapać nie umiem, chodzę jak pijany. Kilka razy przewróciłem się na schodach, bo stopnia nie widziałem. Czytać też za bardzo nie da rady- szlocha staruszek. Prywatnie za drogo Pan Piotr żyje z emerytury. Nie stać go na operację zaćmy w prywatnej klinice, za którą trzeba zapłacić ponad 3 tys. zł. W rzeszowskim szpitalu specjalistycznym na zabieg refundowany przez NFZ czeka w kolejce ponad 5530 osób. Średni czas oczekiwania wynosi około 2 lat. - Pan Knutel ma wyznaczony termin operacji na przełomie października i listopada. Mamy ograniczone siły przerobowe i tylko jeden blok operacyjny. Wykonujemy około 10 zabiegów dziennie. W pierwszej kolejności operujemy pacjentów, którzy nie widzą na oba oczy - tłumaczy Małgorzata Godlewska, koordynator oddziału okulistyki w WSS w Rzeszowie. Kolejka na wyrost Lekarz nie ukrywa, że tasiemcowe kolejki wydłużają sami pacjenci, którzy zapisują się na operację zaćmy na wyrost, gdy mają zdiagnozowany początek choroby i widzą jeszcze całkiem dobrze. - W większości szpitali w Polsce kolejki do operacji zaćmy są podobne. W wyjątkowych sytuacjach pacjent może złożyć prośbę o przyspieszenie zabiegu, którą rozpatrzy specjalna komisja - przekonuje okulistka. URSZULA PASIECZNA