- W rowie przy drodze z Borowej do Sadkowej Góry leży człowiek - powiedział policjantom 47-letni Stanisław W. - Pewnie samochód go potrącił. Była środa, 6 lutego, godzina 19.30. Lekarz pogotowia stwierdził zgon 38-letniej Barbary G. Stanisław W. opowiedział policjantom, że córka wiozła go swoim małym fiatem. Zatrzymała się w polach, by załatwić potrzebę fizjologiczną i wtedy zobaczyli leżącego w rowie człowieka. Kto potrącił kobietę? Woń alkoholu z ust Stanisława W. i niespójne informacje obudziły czujność policjantów. - Stanisław W. i jego córka zostali szczegółowo przesłuchani - mówi asp. sztab. Wiesław Kluk, oficer prasowy mieleckiej policji. - Ich zeznania istotnie się różniły. W ogniu krzyżowych pytań Stanisław W. wyjawił w końcu prawdę. To on, jadąc sam swoim fordem escortem, potrącił pieszą i odjechał nie udzieliwszy jej pomocy. Został przebadany na trzeźwość. Alkomat wskazał 1,1 promila. Jak zginęła Barbara G.? Policjanci szybko odnaleźli schowany w stodole samochód Stanisława W. Ustalili, że wypadek wydarzył się około godz. 18. Stanisław W. po potrąceniu kobiety szybko odjechał z miejsca zdarzenia, ukrył samochód i wraz z córką wrócił na miejsce tragedii. Potem pojechali na policję. Upłynęło półtorej godziny... Co w tym czasie działo się z Barbarą G.? Czy zginęła w chwili uderzenia samochodu, czy umierała w cierpieniach pozbawiona pomocy i szansy na uratowanie życia? - Wstępne oględziny nie pozwalają na wyciąganie wniosków - wyjaśnia Wiesław Kluk. - Odpowiedzi udzielą biegli po przeprowadzeniu sekcji. Pozostanie za kratami Stanisław W. został zatrzymany do wytrzeźwienia. W czwartek go przesłuchano i postawiono zarzuty. Policja wnioskuje do sądu o tymczasowe aresztowanie podejrzanego. Grozi mu do 12 lat więzienia. KRZYSZTOF ROKOSZ