- Tak się nie da żyć - mówi pan Stanisław z Babicy. - Sąsiad niby wykształcony, biedy u niego nie widać, a co drugi dzień z jego komina wydobywa się śmierdzący dym. Gdy wiatr zawieje w moją stronę, nic nie widać. A tego "zapachu" nie da się znieść - dodaje zbulwersowany. Co gorsze, takie narzekania słychać praktycznie w każdej podkarpackiej wsi. Spalanie śmieci w domu to problem, który powraca każdego roku wraz z sezonem grzewczym. - Takie osoby trują zarówno siebie, jak i innych w promieniu kilku kilometrów - mówi dr n. med. Józef Oberc, ordynator oddziału chirurgii onkologicznej Szpitala Specjalistycznego w Brzozowie. - Większość związków, które powstają na skutek palenia plastikami i śmieciami, jest rakotwórczych. Te substancje w połączeniu z metalami ciężkimi atakują i wyniszczają organizm, doprowadzając do nowotworów, m.in. do raka piersi, żołądka, jajników czy białaczki - dodaje. Zakaz palenia Przepisy jasno zakazują spalania domowych śmieci, a szczególnie sztucznych tworzyw. Jednak przyczyn takiego stanu jest wiele. Główne z nich to wzrost opłat za gaz, a także ceny wywozu i utylizacji odpadów. Ludzie tłumaczą, że nie stać ich na ekologiczny opał czy wywóz śmieci. Coraz częściej wynika to też z wygody. "Śmieciowi palacze" nie zdają sobie sprawy z konsekwencji swoich działań. - W komorach domowych pieców panuje zbyt niska temperatura (200-500 stopni Celsjusza wobec wymaganych ponad 1000), aby mogło dojść do zniszczenia spalanych rzeczy - wyjaśnia Małgorzata Wojnowska, viceprezes zarządu firmy EKO-TOP, która zajmuje się utylizacją odpadów. - Szczególnie niebezpieczne są butelki PET oraz opakowania po lekach. Już jeden blister po tabletkach wrzucony do otwartego ognia powoduje uwolnienie ilości związków chloru wystarczającej do podtrucia osób w całym pomieszczeniu. Trudności w karaniu Problemem jest brak skuteczności w egzekwowaniu przez samorządy zakazu spalania odpadów. Urzędy chcąc skontrolować budynek muszą się zapowiedzieć, a informowanie o łamaniu przepisów przez sąsiadów to wciąż rzadkość i uważane jest za donosicielstwo. Wiele osób lekceważy możliwość utraty zdrowia nie tylko swojego, ale i sąsiadów. Powodem tego jest fakt, że skutki trucia mogą być widoczne dopiero za kilka lat. - Ciekawe, czy sąsiad nadal paliłby w zimie butelkami, gdyby w lecie jego dziecko mdlało i dusiło się od smrodu tuż po spaleniu w ognisku plastikowych tacek i sztućców? - pyta retorycznie pan Stanisław. Za takie pozorne oszczędności płacą własnym zdrowiem zarówno winowajcy jak i sąsiedzi "zza płotu". Paweł Malinowski pmalinowski@pressmedia.com.pl