O ile dotychczas w tej roli występowała Stal, to w tym roku więcej argumentów wydaje się mieć Siarka. Po pierwsze, tarnobrzeżanie są na fali. Wygrali trzy ostatnie mecze z rzędu. Po drugie, w pierwszym meczu tych drużyn, w październiku, górą byli podopieczni Zbigniewa Pyszniaka (79:60). - Derby rządzą się swoimi prawami. Tu nie ma faworyta. Decyduje determinacja i dyspozycja dnia. Na to spotkanie żadnego z chłopaków nie trzeba specjalnie mobilizować. Korzystny wynik jest w zasięgu naszych możliwości. Wierzę, że naszym kibicom damy powody do radości - mówi szkoleniowiec tarnobrzeżan. Za ekipą "Stalówki" przemawia za to atut własnego parkietu. Po drugie, stalowowolanie powstają niczym feniks z popiołów. Wygrali dwa ostatnie mecze. Najpierw odprawili z kwitkiem Żubry Białystok. Ostatnio stali się sprawcami największej niespodzianki, odnosząc zwycięstwo nad Big Starem Tychy i to w jego własnej hali. - Czy to już nasz prawdziwy przełom? Mam nadzieję, że tak. Trzeba pamiętać, że wcześniej borykaliśmy się z kontuzjami, zmianami kadrowymi itp. To nikomu nie ułatwiało zadania. Teraz jesteśmy "w gazie" i postaramy się to udowodnić w dzisiejszym starciu z Siarką. Chcemy zrewanżować się za porażkę z pierwszej rundy - powiedział Rafał Partyka, rozgrywający Stali. Piotr Pyrkosz