W czym tkwi fenomen Stali? Dlaczego drużyna, która w pucharach ogrywa zespoły z krajowej czołówki, gra w IV lidze?? Przed ubiegłotygodniowym spotkaniem z Podbeskidziem Bielsko-Biała tylko najwięksi optymiści wierzyli z zwycięstwo. Tymczasem już w piątej minucie Stal wyszła na prowadzenie. I to po jakiej akcji! Stalowcy "rozklepali" obronę lidera I-ligi, a Maciej Kuzicki w polu karnym zrobił to, co do niego należało. Pamiętam jak po historycznym już meczu z Legią Warszawa dwa sezony temu, ówczesny trener Stali - Ryszard Federkiewicz - stwierdził, że szczęście nie zawsze sprzyja lepszym, lecz tym, którzy bardziej chcą wygrać? Kiedy w czternastej minucie meczu po strzale Pawła Baranowskiego z Podbeskidzia, piłka wylądowała na poprzeczce - pomyślałem sobie, że może dzisiaj znowu będzie taki szczęśliwy, historyczny dzień? Pod koniec pierwszej połowy byłem już niemal tego pewien. Marcin Borowczyk prawie z połowy boiska wrzucił piłkę w pole karne, gdzie Fabian Pańko wręcz ośmieszył bramkarza i jednego z obrońców z Bielska. Piłka minimalnie przeszła linię bramkową? i trybuny oszalały. Prowadząc 2:0, meczu nie można było przegrać! W drugiej połowie zabrakło może nieco szczęścia, ale i Podbeskidzie zwarło mocno szyki. Obserwując mecz z "wieżyczki telewizyjnej" miałem dobry widok na ławkę rezerwowych gości. Ależ ich trener nerwowo spoglądał na zegarek i co chwila krytykował decyzje sędziego! A ten w drugiej połowie pracy miał sporo, bo i gra się mocno zaostrzyła. Podbeskidzie zdobyło kontaktową bramkę, i przejęło inicjatywę. Na domiar złego w 80. minucie za drugą żółtą kartę z boiska wyleciał Mariusz Sumara. Po chwili był remis 2:2. Nerwowe odliczanie końcowego gwizdka i? akcja Marcina Borowczyka! Gdyby piłkarz Stali w ostatniej minucie trafił nieco celniej, byłoby po meczu. Ale niestety piłka o centymetry minęła słupek. Gwizdek sędziego i dogrywka. Piłkarze niezbyt ją lubią, bo i zmęczenie ostro daje się wtedy we znaki. Tym bardziej, że oba zespoły zaczęły już zmagania ligowe i są praktycznie w ciągłym maratonie. Sędzia aż sześć razy w tym okresie gry był zmuszony do wyciągania kartoników. W 105. minucie pokazał czerwony Krzysztofowi Chrapkowi, bo w bezpardonowy sposób sfaulował w polu karnym Roberta Bilskiego. Dogrywka nie przyniosła jednak rozstrzygnięcia i do wyłonienia zwycięzcy potrzebne były rzuty karne. Po pięciu seriach był remis 4-4, a w dodatkowej Bilski obronił strzał Marcina Hirsza. Do piłki podszedł Michał Zajdel i pewnym strzałem zapewnił naszej drużynie awans do 1/16 finału Pucharu Polski! Na stadionie jeszcze przez dobrych kilka minut trwała feta? - To wspaniałe uczucie. Na puchary jak widać mobilizujemy się pięciokrotnie! Żeby jeszcze było tak w lidze - cieszył się Fabian Pańko. Trener Janusz Sieradzki: - W ciągu całego meczu podjąłem kilka ryzykowanych decyzji i cieszę się, że udało nam się wygrać. Nie ma się co czarować - Pobeskidzie to drużyna mocniejsza kadrowo, a my mieliśmy dużo szczęścia, że ich pokonaliśmy. Szczęścia i determinacji. Czy będzie powtórka z rozrywki? Dwa sezony temu ówczesny mistrz Polski - Legia Warszawa, na tym samym etapie rozgrywek (1/16) poległ na w Sanoku 2:1. Stalowcy awansowali wtedy do 1/8 finału, gdzie dopiero w dogrywce przegrali z Arką Gdynia. - Ja bym chciał, żeby przyjechała do nas teraz Wisła Kraków. Byłoby kolejne piłkarskie święto - uśmiechał się Józef Konieczny, prezes Stali. Wisła do Sanoka jednak nie przyjedzie. Po wtorkowym losowaniu okazało się, że rywalem Stali już 24 września będzie Widzew Łódź. Po meczu zamieniłem kilka słów ze swoim znajomym hokeistą, który również mocno dopingował piłkarzy. Kiedy rozmawialiśmy o tym, dlaczego drużyna IV-ligowa tak dobrze gra w pucharach, a w lidze przez ostatnie sezony idzie jej "średnio", doszliśmy do wniosku, że po prostu Stal dopasowuje się stylem gry do przeciwnika. I chyba coś w tym jest? BARTOSZ WIŚNIEWSKI