Jednak ci mają w swoich szeregach Fabiana Pańkę. Napastnik Stali dzięki trzem trafieniom zdołał odwrócić losy spotkania i zapewnił sanoczanom trzy punkty. Nim spotkanie na dobre się rozpoczęło, trzeba je było... przerwać. Wszystko przez grupę "kibiców" Karpat, która zamiast skoncentrować się na dopingu, swoje siły skupiła na forsowaniu ogrodzenia. Gospodarze już na początku meczu zmarnowali wyśmienitą szansę do objęcia prowadzenia: po dośrodkowaniu Węgrzyna, w boczną siatkę trafił Pańko W kolejnych minutach lepsze wrażenie sprawiali przyjezdni, którzy przy odrobinie szczęścia już w 24. min powinni zdobyć gola, lecz piłka po bombie z 25 metrów Fydrycha trafiła tylko w poprzeczkę bramki Stali. Goście dopięli swego (bramka Buczka z karnego) 7 minut później. Stracony gol podziałał mobilizująco na gospodarzy, którzy jeszcze przed przerwą doprowadzili do remisu. Po zmianie stron w mecz ponownie lepiej weszli krośnianie. Sanoczanie znowu potrzebowali trochę czasu, aby złapać swój rytm. Pierwszym ostrzeżeniem dla Karpat była akcja Kuzio, który po tym jak wymanewrował trzech obrońców, posłał pikę nad bramką. Okres pomiędzy 67., a 73. min to popis jednego aktora, którym był Fabian Pańko. Napastnik gospodarzy w sobotę imponował nie tylko skutecznością, ale także ochotą do gry i błyskawicznym startem do piłki, po którym łatwo uwalniał się spod opieki rywali Notę piłkarzowi Stali obniża tylko głupio "złapana" żółta kartka (ściągnięcie koszulki), jaką ujrzał po swojej drugiej bramce. Po utracie trzeciego gola z przyjezdnych uszło powietrze i nie byli oni w stanie odpowiedzieć choćby jednym trafieniem. Marcin Jeżowski