Niestety, chyba długo będą jeszcze musieli poczekać. Nabór wniosków rozpocznie się najwcześniej w lipcu 2008 r. Chyba, że jakiś desperat przemelduje się i biznes rozpocznie w Opolskiem albo Lubelskiem - tam wyścig po unijne miliony wystartuje już w lutym i marcu. - Przedsiębiorcy są poirytowani, bo ile można czekać i dopytywać - mówi Barbara Kuźniar-Jabłczyńska, prezes Rzeszowskiej Agencji Rozwoju Regionalnego. W RARR o dofinansowanie zabiega m.in. pomysłodawca ekskluzywnego hotelu w Lutowiskach, który po wybudowaniu zapewniłby pracę prawie 100 osobom z najuboższej części Bieszczadów. Przyjmują, oceniają, kwalifikują urzędnicy Przedsiębiorcy się niecierpliwią, bo na rozliczanie faktur VAT nawet na 65 proc. pieniędzy wydanych na inwestycje mogą liczyć dopiero po tym, jak wniosek zostanie zakwalifikowany do sfinansowania z RPO. Wcześniej musi pozytywnie przejść ocenę formalną, merytoryczną i uzyskać akceptację zarządu województwa. Wszystko to będą robić specjaliści z tworzonego właśnie nowego departamentu w Urzędzie Marszałkowskim. I już pojawiają się wątpliwości, czy fachowość zatrudnionych tam ludzi pozwoli nie zmarnować prawie 290 mln euro z Brukseli i czy nabór wniosków nie będzie szedł z klucza urzędniczo-politycznych sympatii i antypatii. Początkowo wszystkim tym miała się zajmować doświadczona i z dużymi sukcesami na koncie RARR. Gdy inni zaczną konsumowanie, my będziemy się przyglądać - Na pewno nie podoba mi się, że inne województwa wyprzedzają nas w konsumowaniu unijnych milionów - przyznaje Władysław Ortyl, były wiceminister rozwoju regionalnego, obecnie senator PiS. - Ale co do fachowości ludzi z nowego departamentu jestem spokojny. Urząd będzie płacił dobre pensje, więc nie powinno być problemu ze ściągnięciem doświadczonych ludzi z innych instytucji. Prezes Jabłczyńska pytana o urzędniczo-polityczne preferencje, które mogłyby unicestwić niejeden dobry wniosek inwestycyjny, zachowuje spokój. - Wniosków o dofinansowanie na pewno będą tysiące, ale tych pieniędzy jest naprawdę dużo. Wystarczy dla wszystkich, nawet dla tych potencjalnie ''mniej lubianych'' - dodaje Jabłczyńska. ANETA GIEROŃ