Odkrył je operator koparki podczas prac przy budowie kanalizacji. Właściciele przez czterdzieści lat nie wiedzieli, że mieszkają na "uzbrojonej" działce. Wczoraj do "wybuchowego" ogródka wjechali saperzy i rozpoczęli penetrowanie miejsca znaleziska. - Wykopaliśmy sześćdziesiąt trzy pociski artyleryjskie kalibru od 76 do 88 mm - objaśnia chorąży sztabowy Henryk Sroka, dowódca patrolu rozminowania w Rzeszowie. - Są to pociski armatnie w części uzbrojone, kilkadziesiąt z nich ma zapalniki. Pole rażenia takiego pocisku to 70 metrów. Prezent z okresu wojny? Właściciele przypuszczają, że są to pozostałości z czasów II wojny światowej. - Kiedy byłem chłopcem, znajdowałem pociski, najczęściej w rzece. To znalezisko nie wywołało u mnie przerażenia - mówi Jerzy Trzeciak, właściciel ogrodu. Po dokładnym sprawdzeniu miejsca pociski zostaną przetransportowane na poligon w Nowej Dębie i zdetonowane. Znajdują codziennie Takich niespodzianek z okresu wojny jest wciąż wiele. W zeszłym roku tylko jeden z dwóch działających w Rzeszowie patroli rozminowania wykonał 325 interwencji. Prawie codziennie saperzy wyjeżdżali do tego typu zgłoszeń. W przypadku odkrycia pocisków, osoba cywilna powinna zawiadomić policję, straż pożarną, straż miejską, urząd gminy lub miasta, bo tylko one mogą zgłosić to do jednostki wojskowej. AGNIESZKA FRĄCZEK