Otóż gangsterzy wynajdowali mieszkania zamieszkane przez samotnych, starych ludzi, wymuszali na nich siłą bądź podstępem jakiś mniej lub bardziej naciągany tytuł do lokalu - darowiznę albo sprzedaż, której warunków oczywiście nie myśleli dotrzymywać - a następnie wyrzucali staruszków na bruk, wykupywali mieszkanie od państwa za grosze i sprzedawali je za grube pieniądze. Było to możliwe oczywiście dzięki temu, że bandyci mieli po swojej stronie przekupionych milicjantów, eksmitujących dotychczasowych mieszkańców, i urzędników oraz sędziów, legalizujących przejmowanie lokalu. W Polsce też nie działo się wtedy dobrze, ale pamiętam, że czytając o tym wszystkim, westchnąłem sobie w duchu: no, u nas jednak taki bandytyzm nie byłby do pomyślenia. Myliłem się. W Nysie od kilkunastu dni prowadzi protest głodowy Janusz Sanocki, człowiek, którego miałem okazję poznać jako pełnego pasji społecznika, obecnie dziennikarz lokalnej niezależnej gazety. Ta głodówka jest bezsilnym protestem wobec bezprawia, którego ofiarą padł sędziwy, bo już 92-letni, i schorowany weteran Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie, a także sam Sanocki, gdy jako dziennikarz ośmielił się ująć za pokrzywdzonym. W największym skrócie: starszy pan podpisał akt notarialny sprzedaży należącego do niego mieszkania. Nabywca jednak nie zapłacił. Sprawa trafiła do sądu, który nakazał nabywcy wywiązanie się ze zobowiązań finansowych, i jednocześnie odrzucił jego wniosek o usunięcie z lokalu prawowitego właściciela - innymi słowy, jasno zdecydował, iż wobec nie wywiązania się z zapłaty, transakcja jest nieważna i mieszkanie nadal należy do starszego pana. Cóż tam jednak znaczą na polskiej prowincji sądy, gdy ma się dobry układ. "Nabywca" najbezczelniej wdarł się do mieszkania, a raczej został do niego wprowadzony siłami mającej wyroki sądu gdzieś miejscowej policji, która potraktowała prawowitego właściciela w sposób, jakiego nie sposób nazwać inaczej, niż bestialstwem - można dziwić się, iż 92-latek tę interwencję nyskich "stróżów prawa" przeżył. Gdy zaś w sukurs pokrzywdzonemu ruszyły "Nowiny Nyskie", redaktor Sanocki został wzięty pod buty przez miejscowy "aparat sprawiedliwości" - pod zarzutem naruszania tzw. miru domowego "nabywcy" (także miejscowa prokuratura wyrok sądu ma więc gdzieś), pobicia funkcjonariuszy na służbie etc. Sanocki domaga się zbadania sprawy przez inną niż miejscowa prokuraturę, bo w uczciwość nyskiego "aparatu ścigania" nie wierzy za grosz. Zapewne słusznie. Podziela jego niewiarę Fundacja Helsińska, która wsparła go w obronie wyrzuconego przez policję z własnego mieszkania obywatela. Ale co znaczyć może jakaś tam fundacja wobec zgodnej współpracy w gangsterskim dziele miejscowego układu? Dwie rzeczy są w tym szczególnie znamienne. Pierwsza - to kompletna obojętność, jaką wobec tego wstrząsającego draństwa wykazują się media. Zwis. Nic ciekawego, żaden tam news, niech się facet zagłodzi na śmierć, kogo obchodzą przekręty w jakiejś tam Nysie. Na litość Boską, chce mi się wołać do kolegów po fachu, co wy wyrabiacie? Zawracacie milionom widzów, czytelników i słuchaczy de pajacowaniem Niesiołowskich i Palikotów, sejmowymi przepychankami, pierdołami, że ktoś tam coś powiedział o kimś - a wobec takiej sprawy nabieracie wody w usta? Kim wy jesteście, dziennikarzami, czy błaznami, w nastawionym wyłącznie na trzaskanie kasy medialnym cyrku?! Druga - mówcie sobie co chcecie o Kaczorach, ale określając sposób rządzenia przez PO mianem "polityki transakcyjnej" mieli oni rację. Rząd Tuska/Pawlaka realizuje konsekwentnie zasadę nie zakłócania spokoju rozmaitym sitwom, układom, lobbies i mafiom. Niech robią co chcą, byli było cicho. To niezbędny warunek owego "spokoju", owej "normalności", która stanowi trzon pijarowskiego przekazu rządów miłości. Nie tylko w Nysie ludzie o brudnych sumieniach potrafią dobrze odbierać płynące z Warszawy sygnały: skończyło się "antagonizowanie społeczeństwa" i "wieczne awantury", wróciła "normalność", możemy teraz robić co chcemy, nikt nie przeszkodzi i nikt się nie ujmie za ofiarami. Obym był fałszywym prorokiem, ale obawiam się, że Nysa wyznacza właśnie kierunek, w którym posuwa się nasz poddany rządom miłości kraj.