Gotów jestem tanio sprzedać sztabowi pana marszałka kopyrajt do tego hasła, idę o zakład, że może ono wzbudzić w polactwie podobne uwielbienie dla Cimoszewicza, jak swego czasu zdemaskowane kłamstwo o wyższym wykształceniu wzbudziło je dla Kwaśniewskiego. Mówię zupełnie poważnie. To w Ameryce przeciętny wyborca domaga się od swoich reprezentantów, aby stanowili wzór moralnych cnót i srodze karze ich za ujawnione małości. U nas cwaniactwo, mierność i drobne szwindelki nie tylko politykowi w oczach elektoratu nie szkodzą, ale wręcz pomagają. Kombinuje, znaczy - swój chłop! W Stanach czy innej starej demokracji ujawnienie takiego numeru, jak wspomniane już podawanie się Kwaśniewskiego za magistra, wywołałoby oburzenie. U nas wywołało raczej radosną ulgę, przypominającą tę sławną scenę z "Rewizora", gdy wychodzący od Chliestakowa prowincjonalny cwaniaczek, cały szczęśliwy, komunikuje innym cwaniaczkom: bierze! Skoro rewizor bierze w łapę, to wiemy na czym stoimy, wszystko jest ok. Skoro kandydat kombinuje, znaczy, że to nie jakiś nadęty mędrek, tylko swój chłop, jeden z nas! Niestety, członkowie sejmowej komisji śledczej chyba sobie z tego nie zdają sprawy. Wydaje im się, że łapiąc Cimoszewicza na niezgodnym z prawem handelku orlenowskimi akcjami, jakoby na rzecz córki (jakoś musiał biedactwo ustawić w tej Ameryce, przecież nie za ministerialną pensyjkę) i ogłaszając to publicznie, zdołali "kandydatowi ponadpartyjnemu" zaszkodzić. Nic bardziej błędnego. Raczej mu w ten sposób przysporzyli uznania wśród szerokich rzesz narodu, który kombinowanie i omijanie przepisów od pokoleń przywykł uważać za cnotę. Rafał A. Ziemkiewicz