Tabory i zapóźnienia to MSZ i służba zdrowia - tak zagrzmiał. No to już następnego dnia MSZ wydał komunikat, z którego dowiedzieliśmy się o zmianach, które następują i będą następować na placówkach. I do tego padły słowa usprawiedliwienia - że zmiany nie były szybciej, bo minister jest humanitarny i czekał - zgodnie z MSZ-etowskim zwyczajem - do wakacji, by dzieci dyplomatów mogły skończyć szkoły. Ale prezesie - wołał MSZ-etowski komunikat - tych czterdziestu ambasadorów i konsulów właśnie wymieniamy. Będzie tak, jak trzeba. Ministerstwo Zdrowia było bardziej powściągliwe, nic nie mówiło o wymianie dyrektorów szpitali. Choć trudno uwierzyć, że to nie nastąpi. Nie mam złudzeń, PiS wymieni wszystko do spodu. Tam panuje przekonanie, że wszyscy nie-pisowcy są wrogami, więc trzeba ich usunąć. Bo to potencjalni sabotażyści. Tym zmianom podporządkowano wszystko. Nowa ustawa o służbie cywilnej - podobno niekonstytucyjna, ale kto to teraz sprawdzi - de facto zamyka dotychczasowy eksperyment. Kończy podział na ludzi polityki i apolityczny aparat urzędników, którzy są narzędziem do realizowania celów wyznaczanych przez szefów ministerstw. Tego już nie ma. Ministerstwa, agencje, spółki skarbu państwa traktowane są jako łup, jako własność partii. Nie państwa, tylko partii. W związku z tym PiS ma wszystko: prezydenta, rząd, służby specjalne, prezesa NBP, spółki skarbu państwa, media publiczne. Za chwilę będzie miał swoich ambasadorów, dyrektorów szpitali. Gdy wejdzie w życie ustawa o likwidacji gimnazjów, będzie miał swoich dyrektorów szkół, swoją policję historyczną, czyli IPN, a po wyjeździe papieża Franciszka weźmie się, z pomocą CBA, za odbijanie samorządów, o czym mówi głośno Hanna Gronkiewicz-Waltz. Za chwilę też, gdy wejdzie w życie ustawa o ustroju sądów powszechnych, będzie miał przemożny wpływ na sędziów. No i liczy na to, że wreszcie zacznie kontrolować Trybunał Konstytucyjny. Trzecia władza wpadnie w łapy drugiej. PiS będzie miało wszystko. Z wyjątkiem naszych dusz i umysłów. Więc zabierze się i za nie. Przykłady są niedaleko - na Węgrzech, w Rosji... Jesteś od nas, to masz kontrakt, dofinansowanie unijne, pieniądze na film, etat. Jesteś od nich - nie masz nic. A jeśli chodzi o najmłodszych, to nowe programy nauczania, wychowanie obywatelskie, historia połączona z polskim, matura z religii - tymi narzędziami będzie lepiony nowy Polak. Tak będą budowane nowe elity, co w tym zakątku Europy nie będzie czymś nowym. A czy to się uda? Śmiem wątpić. Bo któż ma realizować te rewolucyjne zamysły prezesa? Jadwiga Staniszkis już to powiedziała, że Kaczyński "wysoko wynosi lojalne miernoty, które go otaczają". I każdy dzień przynosi kolejne porcje zdarzeń tę opinię potwierdzających. Jacek Sasin, pytany o to, dlaczego gwizdano w Poznaniu na prezydenta Dudę, odparł w stylu radzieckiego czynownika, że na Dudę gwizdali ludzie specjalnie przywiezieni w autobusach (wiadomo przez kogo), za to na Wałęsę to już gwizdano spontanicznie. Minister rolnictwa Jurgiel punkty zdobywa inaczej - zapowiedział właśnie, że w Białymstoku stanie pomnik Lecha Kaczyńskiego. Bo tablica pamiątkowa to za mało. Mniejsi PiS-owcy przebijają się adekwatnie do swojego intelektu i swoich wyobrażeń. Jeden z nich zadeklarował, że ma jedną narzeczoną - to partia PiS. Inny, poseł Dominik Tarczyński, napisał na Twitterze do Lecha Wałęsy: "zapraszam cię na solo, bydlaku". W ten sposób przebił się do mediów, przecież byśmy o nim nic nie wiedzieli, a tak już wiemy. Tylko czy o taką popularność mu chodzi? Nawiasem mówiąc, ten wpis potraktowałbym poważnie, gdyż pokazuje atmosferę, która jest wewnątrz PiS-u. Bo przecież ów poseł raczej musiał być przekonany, że jego wpis spotka się z aprobatą, że oto odezwał się patriota i osoba bojowa, i pewnie do dziś się dziwi, dlaczego partia go za to głośno nie chwali. Takie przykłady, pokazujące jak bardzo kolejni działacze próbują się przypodobać prezesowi, można mnożyć. Oni prześcigają się, by pokazać swe oddanie, wierność i brak wahań. Szkoda tylko, że trudno znaleźć przykłady inne, pokazujące, że w PiS-ie dzieje się jakiś intelektualny ferment, że premiowani są ci, co myślą. Otóż, nie widzę tam poważnych dyskusji, debat nad - dajmy na to - polityką wobec Unii, przyszłością służby zdrowia, systemem edukacji itd. W zasadzie zalążki debaty (szybko wyciszonej) pojawiły się wokół całkowitego zakazu aborcji, teraz w związku z rocznicą rzezi wołyńskiej, i chyba koniec... Wszystko tam wygląda tak: mamy ciszę, potem jest decyzja władzy, a potem PiS-owskie media opowiadają, że to najwspanialsze rozwiązanie z możliwych. One same zajmują się zresztą najchętniej "demaskowaniem" opozycji i innych wrogów. Co tu się rozwodzić, to model PRL-owski, w którym społeczeństwu przyznawano bierną rolę - miało klaskać na akademiach i machać sztandarami. No więc, wydaje mi się, że to właśnie się nie uda - ten powrót do PRL-u czy też czasów sanacji. Bo społeczeństwo nie to. Na huk wziąć się nie da. A te nowe "elity"... Spieprzą wszystko, co da się spieprzyć.