"Zostaliśmy oszukani. <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-platforma-obywatelska,gsbi,40" title="Platforma Obywatelska" target="_blank">Platforma Obywatelska</a> powstała po to, by z patologiami życia partyjnego walczyć, a dziś je udoskonala. Donald Tusk kiedyś deklarował, że chce walczyć z klasą próżniaczą, a dziś jest jej patronem" - pisze były minister sprawiedliwości. Przepraszam, Gowin został oszukany? Chłopina, który przez lata całe siedział w tym interesie po uszy? I nic nie wiedział, nic nie słyszał? Pierwszy naiwny czy cynik? Gdy mieliśmy aferę zegarkową, Gowin - był jeszcze wtedy w PO - pytany o to, co na ten temat sądzi, odpowiadał jak potłuczony: "Od lat nie noszę żadnego zegarka, bo wystarczy telefon komórkowy. Tam też można sprawdzić godzinę". No i apelował o cierpliwość: "Sprawą zajęło się CBA, poczekajmy na efekty postępowania" - uspokajał. Zupełnie jak dzisiaj politycy PO, gdy ktoś ich pyta o Dolny Śląsk. Wcześniej politycznym światkiem wstrząsała afera taśmowa PSL. Jak wówczas Gowin komentował kłopoty koalicjanta PO? Mówił tak: "Powiem rzecz niepopularną: to nie jest coś, co drastycznie odbiegałoby od praktyki życia politycznego w innych krajach. (...) Nie chcę udawać dziewicy orleańskiej. To nie jest tak, że politycy nie rozmawiają o stanowiskach. I nie każda rozmowa o personaliach jest patologiczna". O, proszę! Jak był w rządzie i w PO, to nie był dziewicą, znaczy się był damą, która niejedno widziała i na niejedno sobie pozwalała. A teraz, jak wyleciał, znów cnota mu wróciła... Cud? Julia Pitera, która miała być twarzą PO jeśli chodzi o walkę z korupcją (ha, ha), jeszcze 17 października mówiła tak: "Z całej Polski spływają informacje o przypadkach nepotyzmu, naruszeniach prawa i osobach z wyrokami, które nie zostały usunięte z partii". Ale już parę dni później tłumaczyła, że przekupywanie "działaczy" stanowiskami to owszem, skandal, i że takich ludzi powinno wyrzucać się z partii, ale skandalem jest też, że takie rzeczy trafiły do mediów! "Nagrano rozmowę, odbył się zjazd, na zjeździe był sekretarz z Zarządu Krajowego PO - opowiadała Pitera. - Ten człowiek, który przyjechał rano, zamiast skontaktować się z sekretarzem, powiedzieć, co się dzieje, czekał na wynik wyborów, odczekał niedzielę, martwy dzień, i w poniedziałek, na otwarcie nowego tygodnia politycznego, poszedł z tym do mediów. (...) Facet powinien wylecieć natychmiast i bez dyskusji". Bo ujawnił! To ich rozwścieczyło! Gdyby przyszedł do sekretarza i przekazał nagranie, w dyskrecji, to byłoby OK. Bo ona, Pitera, jak coś ma, jakiś kompromitujący materiał, sprawę rozwiązuje po cichu. Oto moralność partii. Jak tego się słucha - eks-PO-owca Gowina czy obecnych PO-owców - ich tłumaczeń i pretensji, to człowiek zastanawia się nad skalą demoralizacji tego środowiska. Nad zanikiem podstawowych norm. Rozmowa z Dolnego Śląska pokazuje nam Platformę od środka. Pokazuje, że takie dialogi, o dobrze płatnej pracy za głosy, to nic nadzwyczajnego, bo przecież nikt się nie obruszył, panowie rozmawiali o tym, jak o sprawach oczywistych. KGHM, firmę państwową, potraktowano jak podręczną kasę do spłacania partyjnych zobowiązań. Do przekupywania. Zanik poczucia, gdzie kończy się partyjne a zaczyna państwowe, sięgnął w PO samej góry - zarząd PO, siedmiogodzinny, podczas którego zastanawiano się, jak wyjść z afery taśmowej, odbył się w... Kancelarii Premiera! Sorry, ale to jest budynek rządowy, a nie partyjny! Oni tego nie odróżniają. Zresztą, co się pieklę, oni tego nie odróżniali niemal od zawsze. Przeloty rządowymi samolotami na weekend do domu, garsonki dla żony, garnitury z partyjnej kasy (pieniądze partyjne, jak mówi ustawa, mogą iść tylko na określone cele), cygara, drogie wina - to wszystko jest normą w PO od lat. To jest zepsuta partia. "Władza demoralizuje, a władza absolutna demoralizuje absolutnie" - mawiał lord Acton. Spójrzmy zresztą, jak to towarzystwo teraz się broni. Po pierwsze, rzuca na innych oskarżenia, woła, że inni też nie byli lepsi. "Obecny Tusk jest jak Miller z okresu afery Rywina" - rzuca oskarżenie Gowin. Mój Boże, gdyby wtedy Miller był jak obecny Tusk, to SLD rządziłby do dzisiaj... Ale zabrakło mu platformerskiej bezczelności. Takiej, jaką prezentował Gowin, gdy był ministrem sprawiedliwości, i gdy w Sejmie wałkowała się sprawa powołania komisji śledczej w sprawie Amber Gold. Cóż wtedy mówił? "Część biznesu, zwłaszcza o korzeniach z PRL, może dążyć do obalenia Donalda Tuska, który okazał się jeszcze bardziej bezwzględny w zwalczaniu korupcyjnego styku polityki i biznesu - grzmiał. - Komisja służyłaby wyłącznie jednemu: byłaby maczugą na Tuska. Równocześnie utrudniałaby wyjaśnianie tej sprawy przez prokuraturę". A poza tym, "opozycja uderzyłaby w rodzinę premiera". Czy to nie piękne odwracanie kota ogonem? Kota ogonem odwraca też Stefan Niesiołowski, ale on jest od tych spraw. "To kolejna fala histerii przeciwko Platformie" - woła. "Pan Schetyna będzie odpowiedzialny za ewentualny powrót do władzy recydywy PiS-owskiej, Macierewicza i Kaczyńskiego". Czyli w imię strachu przed Macierewiczem i Kaczyńskim Polacy powinni przymknąć oczy na to całe zielone bagno. Przecież to szantaż. Póty dzban wodę nosi, póki mu się ucho nie urwie - głosi przysłowie. Ja nie wiem, czy to ucho się urwało, czy jeszcze jakoś się trzyma, ale wiem, że Platforma przekroczyła granicę przyzwoitości. Taśmy pokazały jej twarz, bez makijażu, taką jaka jest naprawdę. I nie mam już więcej pytań.