Sprawowanie władzy w instytucjach lokalnych i regionalnych pojmują jako wykonywanie poleceń i dyrektyw z owej centrali płynących oraz popisywanie się wobec niej lojalnością. Potwierdza to inauguracja kampanii samorządowej PiS, której główną postacią był premier, czyli formalny (wszyscy wiedzą, że i on tylko wykonuje polecenia prezesa) zwierzchnik władzy wykonawczej w kraju. Niektórzy lokalni kandydaci PiS próbują ten centralistyczno-etatystyczny profil swojej partii wykorzystać, dając do zrozumienia, że głosując na nich mieszkańcy zapewnią sobie finansowe i wszelkie inne wsparcie rządu, zaś gminy, powiaty i województwa, w których zwycięży opozycja zostaną pozbawione łaskawości centrali. W jesiennych wyborach stawką będzie więc także, czy przede wszystkim, utrzymanie i obrona lokalnej samorządności przed centralistycznymi zapędami działaczy partii rządzącej w kraju. PiS będzie miał niełatwo także ze względu na rodzaj i siłę przeciwników, z którymi musi się zmierzyć. Ma znikome szanse na zdobycie stanowisk prezydentów w największych miastach, bo to skupiska i zaplecze liberalnej opozycji spod znaku Koalicji Obywatelskiej oraz lewicy. Z kolei na wsi kandydaci PiS muszą się z zmierzyć z tradycyjnie tam silnym i dobrze usadowionym PSL-em. Nawet, jeśli prawie 24 proc. dla ludowców w poprzednich wyborach do sejmików było wynikiem nieporozumień z tzw. książeczką do głosowania i szczęśliwego losowania numerów komitetów wyborczych (PSL był nr 1), to ludowe stronnictwo pozostaje silnym graczem w Polsce gminno-powiatowej i małomiasteczkowej. Poza tym PiS-owi nie będzie sprzyjać struktura i układ wyborczych wyników oraz sposób ich prezentacji w ogólnopolskich mediach nierządowych. Skoncentrują się one na obsadzie prezydentury największych miast, które przypadną kandydatom opozycji oraz niezależnym, a także na składzie sejmików wojewódzkich, gdzie prawdopodobnie większościowe koalicje będą mogły stworzyć ugrupowania wobec PiS opozycyjne, nawet jeśli partia ta będzie mieć największe poparcie. Owszem, jako ciekawostka zostanie podana wiadomość, że w jakiejś zapyziałej podkarpackiej wiosce na PiS głosowało 95 proc. mieszkańców, ale to raczej nie przysłuży się wizerunkowi partii i tak już postrzeganej jako prowincjonalna i zaściankowa.