Nie ma na mundialu także reprezentantów państw plasujących się w czołówce uważanych za najlepsze do życia i najbardziej pożądanych jako miejsce zamieszkania: Kanady, Norwegii, Holandii czy Nowej Zelandii. Senegal i Kolumbia mają lepsze drużyny niż Polska, ale wątpliwe, by jacyś Polacy woleli mieszkać w którymś z tych krajów. Szwajcarzy mają świetną i efektownie grającą drużynę piłkarską, ale nie to jest powodem wysokiej reputacji tego kraju, utrzymującej się od lat, niezależnie od aktualnej formy szwajcarskich piłkarzy (skądinąd w znacznej części pochodzących z innych rejonów świata i rodzin imigranckich, co może mieć wpływ na jakość i styl gry tak urozmaiconej i ubogaconej drużyny). Podobnie Niemcy mają wysoką i ugruntowaną pozycję w europejskiej i światowej polityce, gospodarce i kulturze oraz cieszą się respektem innych Europejczyków nie z powodu mocnej i groźnej drużyny piłkarskiej, skądinąd ostatnio nieco słabującej i grającej dość rozpaczliwie. Zdobycie mistrzostwa Europy nie uchroniło Grecji przed popadnięciem wkrótce potem w katastrofę społeczno-gospodarczą, a może nawet się do niej przyczyniło, bo wielu Greków mogło uwierzyć, że są silni i wspaniali, więc nie potrzebują żadnych zmian i reform także w swoim systemie społeczno-gospodarczym. Problem Włoch z kolei nie na tym polega, że ich drużyna nie zakwalifikowała się na mistrzostwa, lecz na ich nieodpowiedzialnej polityce, która od wielu lat trzyma ten kraj w kryzysie i chaosie. Perypetie Argentyny i Brazylii nie w tym się wyrażają, że ich sławni i bogaci piłkarze zawodzą, lecz w niegdysiejszym bankructwie tej pierwszej, ze skutkami do dziś nieprzezwyciężonymi oraz w załamaniu tej drugiej w wyniku lekkomyślnych i bałamutnych rządów socjalistycznych. Węgry i Turcja cierpią na deficyt szacunku i poważania oraz niechęć europejskiego otoczenia (ze znamiennym wyjątkiem Rosji) nie z powodu braku ich reprezentacyjnych drużyn w mistrzowskich rozgrywkach, lecz autorytarnych i antyeuropejskich rządów w ich krajach zaprowadzanych. To jest także sedno problemu wyrażającego się w utracie pozycji i respektu przez Polskę. Komentator narodowej telewizji po porażce narodowej reprezentacji z Kolumbią, przypieczętowującej wyeliminowanie biało-czerwonej drużyny z dalszych rozgrywek, stwierdził z ubolewaniem, że nikt po nas (ze względu na styl gry) nie będzie płakał. Niestety, dotyczy to nie tylko mistrzostw świata w piłce nożnej. Nie porażki w tych rozgrywkach są największym nieszczęściem Polski i nie one nam najbardziej szkodzą (choć Andrzej Duda jeszcze nie tak dawno - będąc w opozycji - twierdził, że wyniki polskiego sportu, zwłaszcza w grach zespołowych, świadczą o stanie państwa). Kiedy sami się wyeliminujemy z gry w europejskiej polityce, ku czemu z bezmyślnym zapałem jako naród i państwo zmierzamy, nikt nie wyrazi żalu. Szkoda, zważywszy na szacunek, a nawet podziw jaki jeszcze kilka lat temu okazywano dość powszechnie Polsce i Polakom za udane przezwyciężenie komunizmu i efekty pokomunistycznej transformacji. Ale wstaliśmy z kolan i ruszyliśmy na bezdroże.