Stąd dowiedziałem się, że zużycie to jest ponadtrzykrotnie większe niż moje z poprzednich lat (u mnie - średnio 4 gigadżule rocznie, przeciętna u innych mieszkańców to 13 GJ). Wszystkie mieszkania w budynku, ocieplonym termoizolacyjnym materiałem, mają termostatyczne urządzenia utrzymujące stałą temperaturę we wnętrzach. U mnie nastawione są na 20°C. Jaka musi ona być u sąsiadów, skoro zużywają trzykrotnie więcej wody z centralnego ogrzewania? Liczne obserwacje wykazują, że Polacy grzeją na potęgę. Gdy przychodzi jesień, coraz uciążliwiej robi się zakupy, korzysta z miejskiej i międzymiastowej komunikacji, załatwia sprawy w urzędach oraz innych placówkach publicznych i prywatnych, bo w wielu z nich urządzenia grzewcze pracują pełną mocą, a petent, klient, pacjent czy pasażer, wchodzący w kurtce czy płaszczu, szybko zaczyna czuć strużki potu na plecach. Panie urzędniczki, kasjerki, rejestratorki, kierowcy i konduktorzy trwają zaś dzielnie na swoich posterunkach w bluzkach i koszulach, nierzadko z krótkimi rękawami. W jednym z supermarketów na stoisku ze sprzętem domowym oferowano termometry pokojowe, więc można się było przekonać, że pokazują 24°C. W pewnym rozgrzanym biurze przy drzwiach zainstalowany był termostat, zatem można było sprawdzić, że nastawiony jest na 26°C. Wagony w pociągach, tramwaje i autobusy też często oferują warunki cieplarniane przez cały sezon grzewczy, niezależnie od aktualnej temperatury zewnętrznej. To oczywiście wiąże się z ogromnym zużyciem energii, co jest poważnym problemem. Po pierwsze, bo oznacza wysokie koszty. U mnie w budynku ponoszą je indywidualni lokatorzy, ale w obiektach publicznych spadają one pośrednio na odwiedzających i klientów. W rezultacie koszty te obciążają całe społeczeństwo. Po drugie, bo spalanie kopalin w celach grzewczych zwiększa zatrucie powietrza, które i tak jest w Polsce na alarmująco wysokim poziomie. Tym to poważniejszy problem, gdy grzanie opiera się na paleniu w zwykłych piecach czym popadnie, co jest nadal popularną metodą pozbywania się odpadów w wielu domach wiejskich i miejskich. A po trzecie, bo wiąże się z gigantycznym marnotrawstwem. Nader często w publicznych, ale i prywatnych czy komercyjnych obiektach można zauważyć uchylone okna, przy rozgrzanych kaloryferach. To bodaj najpopularniejszy w wielu miejscach sposób na regulowanie temperatury, gdy robi się zbyt gorąco. Wytworzone niemałym kosztem i za cenę skażenia powietrza gigadżule ulatują w przestrzeń, wzmacniając efekt cieplarniany. Że to błahy temat? Dobrobyt, za którym tak tęsknią i którego zazdroszczą innym Polacy, opiera się także na umiejętności oszczędzania i racjonalnym gospodarowaniu zasobami. Również dlatego często zakręcam rozgrzany kaloryfer na klatce schodowej. Po co temperatura pokojowa w miejscu, przez które jedynie przechodzi się krótką chwilę w ciepłym ubraniu w drodze do własnego mieszkania? Janusz A. Majcherek