"Miasta dla mieszkańców, nie dla deweloperów" - takie hasło w rozmaitych wariantach i odmianach słychać w rozkręcającej się kampanii przed wyborami samorządowymi. W deklaracje te wpisane jest założenie, że interesy mieszkańców i budowniczych domów mieszkalnych są rozbieżne. Można by dodać: dotychczasowych mieszkańców, a wyobraźnia podpowiada nowe budynki stawiane przez zachłannych deweloperów tuż przed oknami już dotychczas stojących i zamieszkałych. "Wszystko zabetonują!" - brzmi popularny slogan antydeweloperskiej propagandy. Tymczasem fakty są takie, że zarówno pod względem liczby lokali mieszkalnych przypadających na tysiąc obywateli (ok. 370), jak i powierzchni mieszkalnej na statystycznego lokatora (ok. 27 m²) Polska jest na jednym z ostatnich miejsc w Europie. Inaczej mówiąc, mamy duży niedobór mieszkań (szacowany na pół miliona) i powierzchni mieszkalnej. Ponadto jesteśmy jednym z najmniej zurbanizowanych społeczeństw, bo aż ok. 40 proc. Polaków żyje na wsi. Zatem potrzeba nam sporo mieszkań budowanych w miastach. Te zaś zajmują tereny przeciętnie 2-3-krotnie rozleglejsze niż porównywalne pod względem populacji miasta zachodnioeuropejskie. Inaczej mówiąc, na tej samej powierzchni miejskiej mieszka u nas 2-3-krotnie mniej ludzi. Zatem nie tylko potrzebujemy nowych domów mieszkalnych, ale mamy je gdzie stawiać. Sprzeciwianie się działalności deweloperów i powstawaniu dzięki nim nowych mieszkań jest więc sprzeczne z potrzebami społecznymi i wymogami rozwoju, który w przypadku Polski musi oznaczać urbanizację. Rządowy program budowy mieszkań na wynajem temu wyzwaniu nie sprosta. Po pierwsze, bo w porównaniu nie tylko ze skalą potrzeb, ale i rozmiarami budownictwa komercyjnego ma znikome znaczenie. Po drugie, bo koncentruje się w mniejszych miejscowościach, gdzie koszty gruntów są niższe, ale potrzeby także. Zaspokojenie potrzeb mieszkaniowych polskiego społeczeństwa jest możliwe tylko poprzez intensywne budownictwo wielkomiejskie prowadzone przez profesjonalnych deweloperów. Obietnice jego poskromienia są sprzeczne z wymogami rozwoju polskich miast i ten kto takowe składa, w istocie zapowiada zahamowanie tego rozwoju.