Dyrektor jednego ze szpitali ma rację, sugerując prokuraturze podjęcie czynności sprawdzających, kto i na jakiej podstawie zwolnienia chorobowe wystawiał. Absurdalne są natomiast w tej sytuacji skargi pielęgniarek, że zastraszeni lekarze nie chcą im zaświadczeń o chorobie wypisywać. Bronią się one argumentem, że z powodu swojej ciężkiej pracy w rzeczywistości wszystkie cierpią na jakieś dolegliwości. To mógłby jednak powiedzieć o sobie, swojej pracy i zdrowiu niemal każdy obywatel. "Nie ma osób zdrowych, są tylko źle zdiagnozowane" - głosi jedno z popularnych powiedzonek krążących w środowisku medycznym. Ale to nie wnikliwość i poprawa jakości badań diagnostycznych jest powodem dużej łatwości uzyskiwania w Polsce zwolnień lekarskich (w ub. roku padł rekord: 229 mln dni spędzonych przez Polaków na zwolnieniach chorobowych). Lawinowo rośnie liczba zwolnień lekarskich z powodu depresji, bo to dolegliwość trudno wykrywalna. "Poszedł na chorobowe" to standardowa informacja towarzysząca doniesieniom o kłopotach urzędnika z prawem lub przełożonym. Zwolnienie lekarskie to powszechna metoda na ucieczkę od odpowiedzialności za zaniedbania, błędy lub nadużycia popełnione na rozmaitych stanowiskach. Ale także na dodatkowe dorobienie sobie w tak uzyskanym czasie wolnym. Swego czasu pojawiały się doniesienia, że niektórzy nauczyciele podczas przyznawanego im urlopu dla poratowania zdrowia wyjeżdżają za granicę do pracy i bynajmniej nie w szkolnictwie (w kraju na takim urlopie zdrowotnym pracować nie wolno). Są takie zawody, w których przysługiwało lub przysługuje 100 proc. wynagrodzenia za okres zwolnienia chorobowego. To oczywiście demoralizuje, bo przecież lepiej za te same pieniądze wypoczywać, niż pracować. Kiedy taki demoralizujący przywilej odebrano cztery lata temu policjantom i innym służbom mundurowym, liczba zwolnień lekarskich w tych formacjach spadła o 1/3. Ale "dobra zmiana" obiecała go przywrócić, bo rozdawanie demoralizujących przywilejów to jej specjalność. Liczba zwolnień lekarskich w Polsce nie jest więc odzwierciedleniem stanu zdrowia Polaków, lecz wad systemu zwolnień i zasiłków chorobowych, wyrażających się w tak absurdalny sposób, jak w przypadku pielęgniarek z Podkarpacia. Ich siostry (tak się bodaj mówi na pielęgniarki) z Lublina zachowały się bardziej uczciwie, bo otwarcie ogłosiły strajk, zażądały podwyżek płac i odmówiły świadczenia pracy, nie udając chorych.