Jej trójczłonowe imię brzmi naturalnie po włosku, tak jak naturalnie brzmi np. Jesus Maria Gonzales po hiszpańsku. Samo "Madonna" jako imię gwiazdy muzyki pop to już na dzień dobry prowokacja. A im dalej, tym gorzej. Dlatego występ Madonny w Warszawie, akurat 15 sierpnia czyli w dniu wielkiego święta maryjnego, w ogóle nie dziwi. Nie jest - być może - tak, że to sama gwiazda wpadła na to, że dobrze będzie dać koncert w Polsce, kraju katolickim, w święto Wniebowzięcia. Organizatorzy jej koncertu sami z siebie też pewnie o tym święcie nie słyszeli, bo też tak mają. Ale idę o zakład, że jak się dowiedzieli, to zacierali ręce z zadowolenia. Będzie zadyma - pomyśleli, będzie lepsza promocja, a w końcu to, o co tak naprawdę chodzi: więcej kasy. Per saldo więc pani Madonnie Luizie Weronice Ciccone chodzi o to, żeby wokół jej koncertu było więcej hałasu, bo wtedy będzie też więcej kasy. Z tego punktu widzenia, zatem, organizowanie protestów jest na rękę pani Ciccone i jej menedżerom. Innymi słowy Komitet Obrony Wiary i Tradycji Narodowych "Pro Polonia" działa trochę - wcale tego nie chcąc - na korzyść pani Ciccone. To po pierwsze. Po drugie, komunikat warszawskiej kurii metropolitalnej przywraca właściwe miary rzeczom, które w dość histerycznym nastroju miarę ostatnio zatraciły. Kuria stwierdza, że nie jest rzeczą właściwą posługiwanie się mszą jako środkiem protestu ("Pro Polonia" zwróciła się do kurii o zgodę na zorganizowanie 15 sierpnia mszy polowej przed warszawskim Ratuszem). Abp Nycz został postawiony w trudnej sytuacji, swego rodzaju testowania jego katolickiej prawowierności przez katolików formatu LPR-owskiego, czy jak kto woli <a href="http://www.rmf.fm" target="_blank">radio</a>maryjnego. Metropolita warszawski jeszcze raz pokazał, że jego działaniami rządzi w pierwszym rzędzie zdrowy rozsądek. Jest jednak jeszcze "po trzecie", którego nie chciałbym pominąć. Żeby ująć to krótko, powiem, że sporo racji ma moim zdaniem <a href="https://wydarzenia.interia.pl/szukaj/news/madonna-czyli-scenariusz-konfliktu,1338988" target="_blank">Jan Pospieszalski</a>, gdy pokazuje, że krytyka protestujących w "postępowych" mediach jest zbyt łatwa. Można pytać o skuteczność tych protestów, można pytać o ich estetykę, nie da się jednak tych protestów do tego zredukować. Bo pozostaje jeszcze to, co w nich najważniejsze. Nazwałbym to zranieniem. Ci ludzie (ale nie tylko oni, bo chyba miliony katolików w Polsce) mają poczucie, że ich wiara została wystawiona na szyderstwo. Bo to jest tak, że gdy jedni (czytelnicy <a href="http://pomponik.pl" target="_blank">plotka</a>rskich portali, ale także beznamiętni obserwatorzy) zastanawiają się, czy pani Ciccone wytnie na scenie w Bemowie 15 sierpnia jakiś specjalny numer z okazji święta Wniebowzięcia, albo z okazji 89 rocznicy cudu nad Wisłą, inni cierpią. Po prostu. Estetom, podrażnionym "moherowym" charakterem protestów, zwracam uwagę na to ostatnie. Roman Graczyk