Dziecko RB, którego imię nie może zostać ujawnione ze względów prawnych, urodziło się 10 października 2008 roku z miastenią. Od momentu przyjścia na świat chłopczyk nie opuścił szpitalnej sali, nie mógł poruszać rączką ani nóżką, ani nawet samodzielnie oddychać. Mimo że jego mózg działał prawidłowo, lekarze nie dawali mu szansy na normalne życie i zalecali odłączenie od szpitalnej aparatury. Matka RB pogodziła się z tą decyzją. Ojciec natomiast pozwał lekarzy do sądu i domagał się dalszej opieki nad dzieckiem. Jednak w ubiegły wtorek, po kolejnych konsultacjach medycznych, mężczyzna wycofał zarzuty - podaje Telegraph.co.uk. Rodzice, którzy są w separacji, siedzieli przy łóżku dziecka i trzymali go w ramionach, kiedy umierał. Przed odłączeniem respiratora lekarz podał chłopcu dużą dawkę środka uspokajającego, aby upewnić się, że nie będzie cierpiał. Matka dziecka mówiła, że była to najdłuższa chwila, gdy widzieli swoje dziecko bez maski tlenowej. - Każdy, kto mnie osądza, nie wie, jak było mi ciężko. Walczyliśmy o niego. Każda chwila spędzona z moim dzieckiem była cudowna. W moich oczach był doskonałym małym chłopcem. Czuję ulgę, bo wiem, że jest teraz w lepszym miejscu i wie, że go kochamy. Chcę myśleć o nim w ten sposób - mówiła kobieta.