Oznacza ono walkę, zmaganie się, borykanie. Na co dzień zmagamy się z trudnościami życia na obczyźnie. A to pracodawca policzył za mało godzin na payslipie, a to w agencji pracy zapomnieli wystawić czek w tym tygodniu lub nie doliczyli należnego holiday paya, a to wreszcie na skutek niekompetencji pracownika banku znikły z konta ciężko zarobione funty. I jak tu dochodzić swoich racji, tym bardziej po angielsku? A może ci Brytyjczycy to po prostu taki beztroski naród, któremu zdarza się dość często mylić w rachunkach? Tylko dlaczego niemal zawsze na swoją korzyść? Pewien Polak odkładał zarobione pieniądze na swoim koncie osobistym w jednym z tutejszych banków. Ponieważ posiadał również drugie konto w Citibanku w Polsce więc pewnego dnia postanowił przelać część pieniędzy na rachunek w ojczyźnie. Citibank jest instytucją o międzynarodowym zasięgu, więc nie powinno być problemu, pomyślał nasz bohater. W tym celu zadzwonił do tutejszego banku i poprosił doradcę o realizację takiej operacji na swoim koncie. Oprócz numeru konta, na które zamierzał przelać pieniądze nasz Polak dodał również, ze szczególnym naciskiem (chyba powodowany złym przeczuciem), iż chodzi o przelanie kwoty do Citibanku w Polsce. All right! - powiedział uprzejmie doradca - No problem. Tygodnie mijały a funtów nie było ani tu, ani tam. Po miesiącu nasz rodak poprosił swój irlandzki bank o wyjaśnienie tego dziwnego zjawiska. W banku wszczęto w tej sprawie dochodzenie, a wyznaczony do tego pracownik kontaktował się z naszym Janem Kowalskim wielokrotnie telefonicznie i listownie. Początkowo zapewnienia były gorące: oczywiście, tak duża suma pieniędzy na pewno się znajdzie i nie ma wątpliwości, że Pan ją odzyska. Jednak z biegiem czasu (dochodzenie trwało ponad dwa miesiące) entuzjazm pracownika banku spadał. Okazało się, że owszem pieniądze są w Citibanku, ale w Anglii. - To przecież nie moja wina, że Wasz pracownik zapomniał dodać, iż chodzi o Citibank w Polsce - argumentował nasz rodak - więc może po prostu oddacie mi moje ciężko zarobione funty, a w Anglii poszukajcie je sobie sami... W końcu Wy je wysłaliście, więc Wy możecie je ściągnąć z powrotem. - Bardzo byśmy chcieli pomóc - odpowiedział jak zawsze grzecznie pracownik banku - ale niestety taka refundacja jest niemożliwa. Możemy jedynie poinstruować Pana jak i gdzie ich szukać. Po czym podał numer infolinii Citibanku w Anglii oraz imię pracownika (bez nazwiska - niestety nie znał), z którym rozmawiał w tej sprawie i który ponoć coś o tym wiedział. Po kilku bezowocnych próbach odnalezienia pieniędzy w Anglii, odsyłania od jednej osoby do drugiej, przełączania z jednej linii na inną, nasz bohater dał za wygraną. Z trudem zniósł gorycz porażki i pogodził się ze stratą. Bo i jak się nie pogodzić? Do sądu ich podać? Ale gdzie, jak i jeszcze po angielsku... Prawnik? Ale to przecież dodatkowe duże koszty, a gwarancji na wygraną sprawę nie ma. Minęły cztery miesiące od kiedy irlandzki bank przysłał ostateczny list z ubolewaniem, że nie mogą pomóc i ze swojej strony zrobili wszystko co mogli, aby pieniądze się znalazły. Pewnego dnia Jan Kowalski rozmawiając ze swoim znajomym prawnikiem napomknął o tej dziwnej sprawie. Ten z wielkim zdziwieniem opowiedział mu o pewnej niezależnej instytucji, która zajmuje się właśnie takimi przypadkami, poszkodowanych przez instytucje finansowe klientów. Ze strony internetowej tej instytucji, o nazwie Financial Ombudsman Service, nasz bohater wydrukował i wypełnił specjalny formularz przewidziany do takich spraw, załączył kopie całej posiadanej korespondencji ze swoim bankiem i wysłał pod wskazany w internecie adres pocztowy listem poleconym (recorded delivery). Po tygodniu do naszego bohatera dzwoni znany już z wcześniejszej korespondencji pracownik z informacją, że jego bank wprawdzie nie znajdzie już zagubionych pieniędzy, ale oczywiście jeszcze dzisiaj przeleje należną kwotę ze swoich funduszy na konto klienta. Jan Kowalski, nie bez trudności wprawdzie, ale w końcu dopiął swego. Niekompetencja urzędników w Zjednoczonym Królestwie znana jest na całym świecie i często wyśmiewana przez satyryków, również angielskich. Jednak czy samotny emigrant ma jakieś szanse na wygranie walki z dużą instytucją finansową lub urzędem, za którym stoi rzesza specjalistów i prawników? Okazuje się, że ma szanse i to duże - takie same jak obywatel UK, ponieważ ma takie same jak on obowiązki i przywileje. Wielka Brytania jest państwem prawa, którego przestrzegania dopilnowują nie tylko sądy, ale również szereg instytucji rządowych i pozarządowych. Trzeba tylko wiedzieć gdzie i do kogo się zwrócić, dlatego warto czytać gazety, zasięgać opinii znajomych prawników i w miarę możliwości próbować poznawać tutejsze przepisy samodzielnie. Jaki jest morał z historii naszego Kowalskiego? Zmagajmy się z przeciwnościami, bo to rzecz normalna i nie do uniknięcia, ale nie poddawajmy się, bo nikt za nas walki toczyć nie będzie. Pozostaje więc tylko życzyć nam sobie nawzajem owocnych zmagań... Paweł Bruger PS: Financial Ombudsman Service to niezależna organizacja zajmująca się przypadkami nadużyć dużych instytucji finansowych. Każda skarga jest rozpatrywana, przydzielony zostaje jej numer referencyjny, po czym biuro FOS kontaktuje się ze skarżoną instytucją dając jej szansę wyjaśnienia problemu. W większości przypadków na tym etapie ingerencja FOS się kończy, ponieważ dany, np. bank, woli zrekompensować klientowi szkodę unikając dalszego rozgłosu. FOS występuje jednak jedynie w charakterze mediatora i w przypadku odmowy banku biuro służy pomocą doradczą w zakresie prawa. Wszelkie niezbędne informacje oraz formularz skargi znajdują się na stronie internetowej Financial Ombudsman Service pod adresem: www.financial-ombudsman.org.uk Adres fizyczny biura: Financial Ombudsman Service South Quay Plaza 183 Marsh Wall London E14 9SR Tel.: 0845 080 1800 Fax: 020 7964 1001