Wyliczając średnią - PiS chce gonić i goni PO. A Kaczyński Tuska. Trzeba przyznać, że <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-donald-tusk,gsbi,2" title="Donald Tusk" target="_blank">Donald Tusk</a> i PO mają gorzej. Łatwiej gonić niż uciekać. Czy uciekną? Nie sądzę. Usłyszałem właśnie w <a href="http://www.rmf.fm" target="_blank">radio</a> reklamówkę wyborczą PO. Jeden pan mówił o tym, ile ludzi ginie na szosach. Dużo. I co trzeba zrobić? Ten pan postuluje, by na szosach umieścić więcej fotoradarów, jak się wyraził, samoczynnych. To jest pomysł! I do tego nowy. Skompromitował się pomysł budowy autostrad. Kiedy któraś partia mówi o tym, że będzie budować autostrady, nikt nie wierzy. Kilometr autostrady kosztuje tyle, ile około pięćdziesiąt fotoradarów. A efekt lepszy. Wszyscy jadą godnie. Nie przeszkadzają im dziury. Spalają mniej deficytowego paliwa. Wpływy do budżetu z mandatów znaczne.Tylko jadą trochę wolniej. A to może spowodować, że PiS ich dogoni. Chociaż nie, przecież PiS na pewno będzie gonił w zgodzie z przePiSami. W ramach doganiania ma być debata dwóch kandydatów na prezydenta. Pozostali są oburzeni. Właściwie słusznie. Ci dwaj kandydaci prowadzą tylko na podstawie sondaży. A sondaże są różne. Gdyby to były sąd-aże, byłoby to bardziej wiarygodne, biorąc pod uwagę nasz szacunek do wymiaru sprawiedliwości. Na razie mamy tylko sondaże. Sam czytałem na stronach internetowych kilku z kandydatów ich wyniki. Każdy był na pierwszym miejscu. Taka debata po pierwszej turze ma sens - społeczeństwo wybrało tych dwóch i dlatego ze sobą dyskutują, a na razie wybrały ich biura badania opinii. Tylko jak zrobić debatę kilkunastu kandydatów. Pucharowo? Każdy z każdym? I czy gole na wyjeździe liczą się podwójnie? Kandydaci i ich partie walczą ze sobą, a tymczasem kogoś to łączy. Spokojnie, nie nas. Telewizje. Spotkało się trzech prezesów. Kto wie, może pierwszy raz. Oni mogą ze sobą rozmawiać spokojnie. Nie dają sobie czarnych Piotrusiów. Czarny Piotr - skrót czarny PR. A tymczasem członkowie SLD z Gdańska domagają się od Włodzimierza Cimoszewicza zwrotu na konto SLD pieniędzy wydanych na kampanię. Co skomentował były rzecznik byłego kandydata prof. Nałęcz: "to jest prawicowa prowokacja". Istotnie może tak być, bo prawica najbardziej chce, by SLD miało więcej pieniędzy na koncie. A'propos, czy prof. Nałęcz nie jest już czyimś rzecznikiem? Jeśli nie, to radzę wszystkim obecnym rzecznikom, by się zamknęli w swoich gabinetach i najlepiej klucz połknęli, bo może już się skrada. Sprawa Włodzimierza Cimoszewicza jest badana na razie. Jeśli trafi do sądu, być może pan marszałek będzie musiał pożyczyć pieniądze od córki. A nie lepiej było przekazać komuś swoje głosy? Krzysztof Piasecki