Wygląda na to, że Markowi Polowi pomagać będą teraz wszyscy, a pomoc polegać ma przede wszystkim na pisaniu projektów ustaw. Jak informowaliśmy, ministerstwo Pola ogłosiło przetarg na napisanie jednego z rozporządzeń, ponieważ samo nie potrafi. <a href="https://wydarzenia.interia.pl/news?inf=461966"class="more" target="_blank" style="color:#07336C">więcej na ten temat</a> To jednak nie wszystko. Krzysztof Janik wyjaśnia jak ma się ta rządowa pomoc rozszerzyć: - O takie działania wewnątrz resortu, które pozwolą tą nieruchawą trochę maszynerię ożywić i pchnąć do większej aktywności. To jest trudny resort. Partyjni koledzy z Unii Pracy uparcie trwają na stanowisku, że Pol radzi sobie świetnie. - Pan minister Pol zostaje, bo dobrze robi to co mu w rządzie w ramach podziału kompetencji przydzielono - bronił Pola Janusz Lisak. Nieoficjalnie wiadomo, że póki co minister od autostrad może czuć się bezpiecznie. To cena za utrzymanie koalicji, a każdy głos jest teraz na wagę złota kiedy przed SLD batalia o plan tzw. oszczędności Hausnera. Marek Pol, odnosząc się do krytyki, jaka w ostatnich dniach jest kierowana pod jego adresem, powiedział, że "jeszcze nie było ministra od spraw dróg i transportu, który nie byłby 'obgryzany do kości'". - A drugi powód jest taki, że ja jestem liderem jednej z dwóch partii koalicyjnych. Obaj liderzy - i <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-leszek-miller,gsbi,1493" title="Leszek Miller" target="_blank">Leszek Miller</a>, i Marek Pol - są poddani szczególnej krytyce. Ja, obserwując to, co mówi się o premierze, obserwuję za chwilę, że bardzo podobne rzeczy mówi się o mnie - powiedział.