"Usterka w oprogramowaniu komputera" spowodowała, że pierwsza analiza próbki DNA pobranej od 24-letniego Jakuba T. była wadliwa - powiedział biegły ekspert w dziedzinie medycyny sądowej przed sądem w Exeter na procesie Jakuba T. Oskarżony nie przyznaje się do winy. Naciskany przez obronę ekspert przyznał, że skutkiem usterki w oprogramowaniu było to, iż próbka musiała zostać poddana nowym badaniom. Te ponowne badania potwierdziły, że próbki DNA (sperma) pobrane w szpitalu od nieprzytomnej ofiary gwałtu 23 lipca 2006 r. odpowiadają profilowi DNA pobranemu od oskarżonego ponad 6 miesięcy później w Poznaniu. Prawdopodobieństwo pomyłki, jak już wcześniej powiedział ławie przysięgłych prokurator William Hart, wynosi jak jeden do miliarda. Według obrońcy Jakuba T. - Mariusza Paplaczyka - na poniedziałkowej rozprawie biegły ekspert przyznał, że jedna z próbek z materiałem genetycznym pobranym od Jakuba T. mogła być zanieczyszczona. Zdaniem Paplaczyka prokuratura przyznała w poniedziałek, że dysponuje dwoma wykluczającymi się wynikami badań porównawczych DNA: "Jedno z nich wyklucza Jakuba T. z grona podejrzanych, drugie potwierdza, że to on mógł być sprawcą". Obrona od początku kwestionowała kluczowy dla sprawy dowód w postaci testu DNA, argumentując, że próbki pobrano w niewłaściwy sposób, a wyniki badań budzą zastrzeżenia. We wtorek zeznawać będzie dwóch świadków oskarżenia. Jakub T., oskarżony o gwałt na 48-letniej kobiecie, został wydany władzom brytyjskim przez sąd w Poznaniu w kwietniu ubiegłego roku na podstawie europejskiego nakazu aresztowania. Nie był wcześniej karany. W Exeter, na południowym zachodzie Anglii, wraz z siostrą pracował w hotelu.