Oprócz Juana Miguela Gonzalesa wizy dostali jeszcze: jego druga żona (macocha Eliana) i dziecko, kuzyn, lekarz-pediatra chłopca i jego wychowawczyni z przedszkola. O przyjazd wraz z ojcem starają się jeszcze 22 osoby, w tym przewodniczący Zgromadzenia Narodowego Kuby Ricardo Alarcon, ale administracja USA waha się z przyznaniem im wiz. Władze amerykańskie omawiają teraz z rodziną chłopca w Miami sposób przekazania go ojcu. Krewni w Miami, którzy przygarnęli Eliana po katastrofie, od ponad czterech miesięcy walczą o pozostawienie go w USA, twierdząc, że chcą go uchronić od życia pod rządami komunistycznego reżimu. Urząd imigracyjny (INS) groził, że dzisiaj rano cofnie zezwolenie na tymczasowy pobyt chłopca w USA, jeżeli rodzina w Miami nie podpisze do tego czasu zobowiązania, iż odda chłopca do dyspozycji władz w wypadku przegrania sądowej walki o opiekę nad nim. W poniedziałek wieczorem INS cofnął jednak to ultimatum, oświadczając, że sprawa przestała być aktualna wraz ze spodziewanym przyjazdem ojca Eliana - obecnie tymczasowi opiekunowie powinni mu oddać syna, kiedy zjawi się w USA. Wuj Eliana, Lazaro Gonzales, u którego sześciolatek mieszka, powiedział, że zaprasza jego ojca do domu i podporządkuje się wszelkim zarządzeniom władz. Juan Miguel Gonzales stanowczo odmawia jednak odwiedzenia Lazaro Gonzalesa, mówiąc, że "nie będzie rozmawiał z porywaczami" syna. Ministerstwo Sprawiedliwości USA oświadczyło, że jeśli rodzina w Miami nie odda Eliana, wydany zostanie sądowy nakaz przekazania go władzom. Nie wiadomo jeszcze, kiedy ojciec chłopca przyjedzie do USA. Juan Gonzales domaga się bowiem gwarancji od władz amerykańskich, że będzie mógł wrócić na Kubę wraz z synem.