Strona amerykańska przyznaje, że gdyby nie udało się zestrzelić tego satelity pociskiem rakietowym, "około 6 marca może dojść do jego niekontrolowanego powrotu do atmosfery ziemskiej", jak powiedziała na konferencji rozbrojeniowej w Genewie ambasador USA Christina Rocca. Prezydent George W. Bush nakazał w czwartek swym wojskowym zestrzelenie satelity pociskiem rakietowym, który ma zostać odpalony z okrętu. Planuje się wykorzystanie rakiety taktycznej, która ma trafić w satelitę zanim ten wejdzie w atmosferę ziemską. Nie wiadomo jeszcze, kiedy operacja się rozpocznie. Ważący około dwóch ton satelita oznaczony kodem US193 trafił na orbitę w grudniu 2006 roku. Wkrótce jednak doszło do awarii jego komputera i stracono nad nim kontrolę. Na satelicie są tajne urządzenia. Prawdopodobnie znajduje się w nim także około 500 kilogramów hydrazyny, silnie trującego i łatwopalnego związku wykorzystywanego jako paliwo kosmiczne. Niekontrolowany powrót satelity na Ziemię grozi silną eksplozją. Amerykanie mają nadzieję trafić pociskiem rakietowym w zbiornik z hydrazyną, co znacznie zmniejszyłoby zagrożenie. Ambasador Rocca zapewniła, że USA są gotowe zaoferować pomoc rządom krajów, na które mogą spaść szczątki satelity. Wskazała, że jest to zgodne z traktatem z 1972 roku o odpowiedzialności za zniszczenia powodowane przez obiekty kosmiczne. Czas podjęcia próby zestrzelenia satelity ma zostać wybrany tak, aby zminimalizować niebezpieczeństwo spadnięcia szczątków na obszary zamieszkane. Ambasador Rocca przyznała, że na razie nie można przewidzieć, gdzie dokładnie mógłby spaść satelita, gdyby nie powiodła się próba jego zestrzelenia. Orientacyjnie przyjmuje się, że może to nastąpić w dowolnym miejscu między 58,5 stopnia szerokości geograficznej północnej a 58,5 stopnia szerokości geograficznej południowej.