Tutejszą "ogniskową" tradycję lepiej poznać zawczasu, bo jej nieznajomość może sprawić kłopoty. ? Przyjechaliśmy właśnie do Irlandii Północnej i meblowaliśmy się ze znajomymi w wynajętym domu ? opowiada Marcin. ? Dom był pusty, więc szukaliśmy mebli w charity shopach, ale jeden z moich znajomych postanowił też rozejrzeć się po okolicy. Jak później nam opowiadał, zobaczył miejsce, które wyglądało dla niego jak składowisko starych mebli i rupieci. Wziął więc małą szafkę, która pasowała mu do pokoju i zadowolony z siebie wrócił do domu. Niedługo później mieliśmy w domu wizytę. Kilku miejscowych uprzejmie, aczkolwiek trzymając w dłoniach kije bejsbolowe, zażądało zwrotu mebla. Okazało się, że nie był to żaden skład rupieci, tylko budowane właśnie bonfire. Skąd wzięła się tradycja palenia ognisk przez protestanckie społeczności Ulsteru? Uważa się, że bonfires mają upamiętniać ogniska, rozpalane na wzgórzach w Antrim i Down w 1690 roku, mające pomóc w nawigacji i lądowaniu w Irlandii wojskom króla Williama III, który przypłynął do Irlandii rozprawić się z irlandzkimi powstańcami pod wodzą katolickiego króla Jamesa II. Bonfires tradycyjnie płoną w nocy z 11 na 12 lipca, ?w przededniu? rocznicy Bitwy pod Boyne. Sama Bitwa nad Boyne, której rocznice obchodzą z dumą północnoirlandzcy protestanci, uznawana jest przez wielu historyków za jeden z największych mitów w historii Irlandii. Przede wszystkim ? do starcia dwóch armii nie doszło wcale 12 lipca, tylko? 1 lipca 1690 roku. Skąd więc wziął się 12 lipca? Wszystko przez zmianę kalendarza, z juliańskiego na gregoriański w 1752 roku. Korekta kalendarza zmieniła wszystkie historyczne daty o 11 dni, doprowadzając m.in. do takiego paradoksu. Bitwa nad Boyne nie była też ? jak się uważa ? starciem protestantów z katolikami. Przedstawiciele obydwu wyznań walczyli zarówno w armii Williama, jak i po stronie Jakuba. William III ? uważany w lojalistycznej tradycji za obrońcę protestantyzmu ? miał polityczne wsparcie? papieża. Kolejnym mitem jest to, że bitwa toczyła się o "sprawę Irlandii". Bo Irlandia w zasadzie była tylko placem bitwy. Pod Boyne starli się Holender i Szkot walczący o koronę Anglii. Nikt nie wspominał o sprawach Irlandczyków ? chociaż ci sympatyzowali, ze względów religijnych, z katolickim Jakubem; nie było też mowy o ewentualnej wolności dla Irlandii. Trudno się też spodziewać, że Jakub, gdyby wygrał i zdobył angielską koronę, nagle postanowił oddać irlandzkie ziemie Irlandczykom. Chodziło po prostu o władzę. Nadużyciem jest też stwierdzenie, że nad Boyne walczyli ze sobą Anglicy z Irlandczykami. Oczywiście, większość sił Jakuba stanowili słabo wyszkoleni i licho uzbrojeni irlandzcy chłopi, po stronie Williama większość sił była mieszana ? angielsko ? irlandzka, ale nie brakowało też i innych narodowości: Holendrów, Francuzów, Niemców czy Duńczyków ? w większości oczywiście byli to najemnicy. Mitem jest też to, że starcie pod Boyne było kluczowe dla wojny między Williamem i Jakubem. Porażka Jakuba nie była druzgocąca, w ogóle poległych w tej bitwie ? patrząc na siłę obu armii ? 36 tysięcy po stronie Williama III, 23,5 tys. po stronie Jakuba ? nie było wiele. Zginęło ?tylko? około 1500 osób, Jakub taktycznie wycofał się na południe, William ruszył na Dublin. Co ciekawe, bitwa, która rzeczywiście zadecydowała o losach wojny, rozegrała się 12 lipca, ale w następnym roku. W krwawym starciu pod Aughrim William III zakończył marzenia Jakuba II o angielskiej koronie, a Irlandię poddał protestanckiemu panowaniu. Miejscowi jednak nie wdają się w takie historyczne rozważania. Dla protestantów w Irlandii Północnej ? szczególnie tych z Zakonu Orańskiego ? 12 lipca to data potwierdzenia dominacji w tej prowincji, chociaż trzeba przyznać, że od kilku lat władze starają się niwelować napięcia i zmierzać w kierunku zrobienia z The Twelfth imprezy na kształt karnawału. Trasy pochodów zostały zmienione, po to, by omijać najbardziej zapalne punkty, organizatorzy mają unikać paramilitarnej symboliki. Ale na wszystko potrzeba czasu. Bo 12 lipca wciąż jest gorącym okresem i nie wszędzie miejscowi lubią świętować z obcymi ? pod koniec czerwca napięcie związane z Twelfth dało sobie znać na przykład na słynnym Donegallu w Belfaście. Ktoś wjechał na dzielnicę, zabrał flagi, popsuł stos z drewnem, więc miejscowi się zdenerwowali i? odegrali się na nowych w dzielnicy. Pech, że wprowadził się tam właśnie i nasz rodak. Jednak reguły nie ma ? przed rokiem w bardzo miłej atmosferze mieszkańcy Newtownards pokazywali autorowi tych słów, jak budują największe bonfire w Irlandii Północnej (w ich opinii największe, chociaż rzeczywiście było imponujące). Ci, którzy chcieliby się na własne oczy przyjrzeć, jak płoną bonfires, muszą pamiętać, że rozbawiony i podkręcony alkoholem tłum miejscowych może nie zawsze z sympatią odnosić się do obcych. Bez dobrej znajomości języka, a jeszcze lepiej ? bez lokalnych znajomych ? lepiej nie zapuszczać się za bardzo między ogniska. Nawet miejscowe służby bezpieczeństwa radzą postronnym, by całe ceremonie obserwowali z dystansu, zwłaszcza, że bardzo często nocne imprezy kończą się właśnie starciami młodzieży z policją. W tym roku szykuje się gorący weekend ? tak bowiem ułożył się kalendarz, że noc z 11 na 12 lipca wypada z niedzieli na poniedziałek, więc spodziewać się można, iż imprezowanie zacznie się już w piątkowy wieczór.