Zacznijmy jednak od sprawy podstawowej: skąd Norwedzy biorą prąd? Odpowiedź "z węglowych elektrociepłowni" jest oczywiście błędna. W kraju fiordów dba się o czystość środowiska i klarowność powietrza, dlatego wikingowie czerpią prąd ze źródeł naturalnych, a konkretnie z wody. Ilość prądu wyprodukowanego w norweskich hydroelektrowniach zależy od tego, czy dany rok należał do wilgotnych czy suchych. Jeśli w ciągu roku opadów było dużo, wytworzono również dużo prądu, którego ilość czasem przewyższa zapotrzebowanie krajowe. Wówczas cena energii elektrycznej jest stosunkowo niska. Jeśli jednak rok był suchy, należy przygotować się na wyższe rachunki za prąd, którego ceny winduje niska podaż. Zdarzają się lata, kiedy Norwegia jest zmuszona importować energię elektryczną z sąsiednich państw, ponieważ na rynku krajowym jest jej zbyt mało. Ceny energii w różnych regionach kraju są do siebie zbliżone, aby jednak oszczędzić jak najwięcej, warto zapoznać się z ofertą cenową regionalnych dostawców prądu. Stawki mogą się bowiem różnić, inne mogą być też zasady wprowadzania podwyżek czy specjalnych promocji. Docieplaj, izoluj, kontroluj! Wybór najtańszej oferty to jednak nie koniec oszczędzania. Jeśli chcesz zapłacić za prąd jak najmniej, przygotuj swoje lokum do nadejścia zimy i docieplaj je w trakcie mrozów. Popularnym sposobem na dogrzanie miejsca zamieszkania jest wykorzystanie kominka opalanego drewnem, którego paleta kosztuje ok. tysiąca koron (500 zł) i może wystarczyć na kilka tygodni. Zwolennicy tego rozwiązania twierdzą, że taki kominek może ogrzać nawet dwukondygnacyjne mieszkanie, o ile oczywiście zadba się o odpowiednią regulację przepływu powietrza. Równie dobrym sposobem na ogrzanie lokum jest zainstalowanie pompy cieplnej. Jednak najbardziej opłaca się ona osobom mieszkającym w domach lub mieszkaniach z otwartymi pomieszczeniami (np. salon połączony z kuchnią), ponieważ umożliwia to rozdział ciepła na większą liczbę pomieszczeń. Właściciele małego i dość ciasnego lokum oszczędzą mniej, korzystając z tego źródła ciepła. A co, jeśli nie mamy w domu ani kominka, ani pompy, a na ich zamontowanie nas nie stać lub nie mamy na to pozwolenia? Wówczas pozostaje zadbać o odpowiednie zabezpieczenie pomieszczeń, tak aby jak najmniej ciepła uciekało przez pojawiające się miejscami szpary i dziury w izolacji. Samo uszczelnienie okien i drzwi oraz wykorzystywanie zasłon, rolet czy żaluzji może pomóc w zmniejszeniu rachunku za prąd. W razie potrzeby należy wymienić drzwi lub okna. Taka inwestycja powinna zwrócić się po jednym sezonie grzewczym. Pamiętać należy również o kontrolowaniu poziomu ogrzewania podłogowego, o którym tak łatwo zapomnieć w wirze codziennych obowiązków. Roztargnienie może skutkować wiosennym szokiem dla portfela. Dlatego dobrze jest pomyśleć o tym, w jaki sposób zmniejszyć zapotrzebowanie na dogrzewanie podłóg. Skutecznym i prostym rozwiązaniem jest zakupienie dywanów lub wykładzin. Przydają się one zwłaszcza w przedpokoju, gdzie zwykle kładzione są kafelki, pod którymi instalowane jest ogrzewanie podłogowe. Jeśli istnieje taka możliwość, należy także regulować termostat ogrzewania podłogowego. Często jest on bowiem ustawiony na temperaturę znacznie wyższą niż wynika to z potrzeb lokatora. A co ze światłem? Wiele osób niestety zapomina, że warto wymienić zwykłe żarówki na żarówki energooszczędne, które zużywają nawet trzy razy mniej prądu, a w Norwegii są tańsze niż w Polsce. Warto również pamiętać o wyłączaniu grzejników elektrycznych, kiedy nie ma nas w domu. Niepotrzebnie zużywają cenną energię, z której i tak nie korzystamy. Poza tym zdarzają się wypadki, gdy włączone grzejniki powodują zwarcie i dochodzi nawet do takich tragedii, jak pożar. Dla osiągnięcia większej kontroli nad ilością zużywanego prądu, sprawdzajmy co jakiś czas poziom licznika energii elektrycznej. Trzeba również pamiętać o zgłaszaniu stanu licznika dostawcy prądu, który na tej podstawie ustali, ile powinniśmy zapłacić. W przeciwnym wypadku lokator otrzyma rachunek sporządzony na podstawie prognoz dostawcy, które mogą okazać się znacznie wyższe od faktycznego zużycia. Oczywiście nadwyżka zostanie zwrócona, podobnie jak w Polsce, ale po co fundować sobie niedogodność czekania na zwrot pieniędzy? Ech, te podwyżki... Już wczesną jesienią 2010 r. norweski Minister Ropy i Energetyki Terje Riss Johansen twierdził, że nadchodząca zima będzie droga - nawet droższa od ubiegłej, która i tak okazała się jedną z najbardziej kosztownych w ostatnich latach. Na wysokie ceny prądu złożyło się suche lato, mniejszy o ok. 20 proc. poziom wód w zbiornikach, a także wyższe ceny szwedzkiego prądu - Szwedzi zamknęli bowiem kilka elektrowni jądrowych, które sprzedawały prąd Norwegom. W tym roku 1 kWh kosztuje w Norwegii 0,9-1 korony (ok. 50 gr). Jest to wysoka cena w porównaniu z ubiegłymi latami, kiedy koszt energii elektrycznej wynosił ok. 0,5-0,8 korony (25-40 gr) za 1 kWh. Należy więc zacisnąć nieco pasa, kontrolować liczniki i mieć cichą nadzieję, że nowy rok będzie mokry, deszczowy i tani. Anna Gruszczyńska