W dokumencie (Digital Britain Green Paper) przygotowanym przez lorda Cartera, odpowiedzialnego w rządzie za łączność, napisano, iż wszyscy powinni mieć dostęp do szerokopasmowego internetu. "Gospodarka oparta na technologiach cyfrowych odegra kluczową rolę w wydobyciu Wielkiej Brytanii z recesji. Technologie cyfrowe będą w XXI wieku tak samo ważne jak mosty, drogi i koleje w XX wieku" - cytuje BBC wypowiedź premiera Gordona Browna dla sieci lokalnego samorządu. Według szefa rządu wartość sektora nowoczesnych technologii cyfrowych w gospodarce brytyjskiej już teraz przekracza 50 mld funtów i wynosi ok. 8 proc. PKB. Zdaniem ministra kultury Andy'ego Burnhama powszechny dostęp do superszybkiego internetu to przyszłość dla gospodarki odchodzącej od emisji CO2, zaś brytyjska przewaga konkurencyjna polega na bogatej treści i jej innowacyjnym przekazie. Burnham chce, by usługi publiczne były jak najszerzej dostępne online. Zapowiedział przy tym, że rodzice zostaną poinstruowani, jak chronić dzieci przed negatywnymi skutkami internetowych treści. Wprowadzone też zostaną nowe rozwiązania mające na celu ściganie naruszeń praw autorskich. Piątkowy "Times" zastanawia się, kto za to wszystko zapłaci. Do kosztów budowy sieci nowej generacji ma ustosunkować się dopiero końcowa wersja raportu. Będzie wówczas wiadomo, czy dostawcy internetu będą musieli sami ponieść koszty, przerzucając je na użytkowników, czy też rząd ich dofinansuje. Konserwatywna opozycja przyjęła raport sceptycznie, zauważając, iż nie składa się na spójną strategię działań. Sześciu na 10 Brytyjczyków ma obecnie dostęp do szerokopasmowego internetu, co odpowiada proporcji w USA, Francji i Japonii, ale jeśli chodzi o szybkość ściągania danych z sieci, W. Brytania ustępuje innym krajom.