Jak informuje z Bejrutu specjalny wysłannik Polskiego Radia Wojciech Cegielski, lotnisko wojskowe Mezzeh od wielu tygodni było zajęte przez rebeliantów. Władze chcą je odzyskać, bo w pobliskiej bazie stacjonuje elitarna Czwarta Dywizja, dowodzona przez brata prezydenta Baszara al-Asada, Mahera. Baza jest też jednym z najbardziej oczywistych celów ewentualnego ataku Amerykanów, dlatego wolna droga na lotnisko może okazać się dla rządowego wojska bardzo przydatna. Tymczasem Lokalne Komitety Koordynacyjne informują, że przez cały dzień w Syrii zginęło 45 osób. Sporo zamieszania wzbudziła informacja o ataku w Kabun na przedmieściach Damaszku. Niektóre źródła opozycyjne informowały, że siły Baszara al-Asada użyły broni chemicznej, ale wkrótce pojawiło się sprostowanie. Rządowe wojska miały użyć mieszanki chloru i innych gazów utrudniających oddychanie. Gaz miał zabić co najmniej jedną osobę. Opozycjoniści poinformowali też o nowych szczegółach, dotyczących czwartkowej śmierci syryjskiego doktora pracującego dla Organizacji Lekarze Bez Granic. Martwego lekarza znaleziono w Aleppo na północy kraju. Według Syryjskiego Obserwatorium Praw Człowieka, mężczyznę zabili bojówkarze irackiej Al-Kaidy, działającej w północnej Syrii. Syryjska wojna kosztowała dotąd życie co najmniej stu tysięcy osób. Konflikt wygnał z kraju co najmniej dwa miliony ludzi.