Tess Woodnutt,właścicielka jednej z farm, zaniemówiła, gdy rankiem ujrzała czarne zwierzę pośród swoich świń. Intruz się spłoszył, przeskoczył przez metrowe ogrodzenie i zbiegł. - Nigdy bym nie przypuszczała, że takie stworzenie może tak wysoko podskoczyć z miejsca, bez rozbiegu - mówi zaskoczona pani Woodnutt.Na początku mieszkańcy spokojnej wyspy Alderney myśleli, że to świnia, która zbiegła z farmy, później podejrzewali, że to krzyżówka dzika ze świnią domową. Jednak na Alderney dzików nie ma...Rybacy twierdzą, że to niemożliwe, żeby dzik przedostał się z kontynentu na wyspę bez zwrócenia na siebie uwagi. Wykluczają, by ktoś przywiózł zwierzę.Pani Woodnutt twierdzi, że obecność dzika na Alderney to wielka tajemnica. Kobieta ma jednak swoją wersję. Powołuje się na brytyjskiego eksperta, który twierdzi, że dziki świetnie pływają i potrafią pokonać znaczne odległości w wodzie. Niewykluczone zatem, że "świnia-duch" przypłynęła przez morze z odległej o 11 kilometrów Normandii.Policja na Alderney prosi, by ten, kto spotyka w lesie dzika, poinformował ją o tym.