Leszek Kołakowski, jeden z najwybitniejszych polskich filozofów, publicysta, prozaik, autor satyr i bajek filozoficznych, zmarł dziś w Oxfordzie. Miał 82 lata. <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-jadwiga-staniszkis,gsbi,4374" title="Jadwiga Staniszkis" target="_blank">Jadwiga Staniszkis</a> była studentką Wydziału Filozofii i Socjologii Uniwersytetu Warszawskiego, gdy wykładał tam prof. Kołakowski. - Wydawało się, że będzie istniał zawsze. Był skromnym człowiekiem. Nigdy nie próbował być autorytetem, nie mówił o sobie, że jest autorytetem. Nie należał do ludzi, którzy pchają się do pierwszego szeregu - powiedziała prof. Staniszkis w reakcji na wiadomość o śmierci wybitnego filozofa. Tymczasem - podkreśliła - dla bardzo wielu ludzi Kołakowski był autorytetem, i to wielkim. - Jego oceny, opinie miały ogromne znaczenie, także dla mnie. Znam wiele osób, dla których jego osąd był decydujący, na przykład osąd czy to, co ktoś zrobił, ma jakąś wartość - powiedziała socjolog. Podkreśliła, że Kołakowski potrafił "bardzo wcześnie, w porównaniu z innymi, jądro zauroczenia komunizmem - bo był w jakiejś fazie członkiem partii komunistycznej - zanalizować i odrzucić". - Moim zdaniem był, także w sensie moralnym, człowiekiem, który wewnętrznie czuł się odpowiedzialny za wszystko, co w życiu zrobił - także w okresie partyjnym. On nie przechodził nad tym lekko - powiedziała Staniszkis. - Leszek Kołakowski cały czas stawiał sobie problemy do rozwiązania. Nigdy nie zamykał się w jakimś dokonaniu. Zawsze widać w nim było ciekawość oraz to, że bardziej interesuje go to, co dopiero napisze, niż to, co już zrobił - oceniła socjolog. - Zawsze, gdy pojawiały się jakieś trudne pytania, profesor Kołakowski był wymieniany wśród ludzi, których odpowiedzi mogą być ważne - powiedziała Staniszkis.