Po dziesięciodniowej przerwie piłkarze ze Stalowej Woli wracają do rywalizacji o drugoligowe punkty. Ostatni mecz podopieczni Albina Mikulskiego rozegrali 9 maja, gdy w Łomży przegrali z tamtejszym ŁKS-em 1:2. W następnej kolejce Stal pauzowała, ale otrzymała trzy punkty za walkower z Zawiszą Bydgoszcz. Stalowowolanie nie ukrywają, że mecz z beniaminkiem z Zabierzowa to kolejny pojedynek o tzw. sześć punktów. - Chyba już do końca rozgrywek czekają nas takie o sześć punktów. Jednak prawda jest taka, że mamy dwa punkty przewagi nad Kmitą i chcemy to co najmniej utrzymać. Aby się tak stało, musimy wywalczyć chociażby remis - twierdzi trener Stali. - Nie będzie to łatwe, bo Kmita to dobry i poukładany zespół. Ci chłopcy potrafią grać w piłkę, a w składzie mają doświadczonego Grzegorza Kaliciaka. Widziałem ich przegrane 0:3 spotkanie z Ruchem i muszę przyznać, że w pierwszej połowie to Kmita był lepszy. Jednak liczę na to, że nie powtórzy się historia z Łomży. Wtedy w krótkim czasie zagraliśmy dwa mecze, jeden dobry, a na drugi zabrakło już sił - dodaje w rozmowie z "Gazetą Wyborczą". Pocieszające jest to, że trener Mikulski w Krakowie będzie miał do dyspozycji wszystkich zawodników. - Nikt nie pauzuje za kartki, niektórzy narzekają jeszcze na drobne urazy, ale do niedzieli powinni być zdrowi. Cieszy przede wszystkim powrót do składu Jaromira Wieprzęcia, który jest bardzo pożyteczny w destrukcji i bardzo groźny przy stałych fragmentach - twierdzi szkoleniowiec "Stalówki". Piłkarze ze Stalowej Woli mają bardzo trudny układ ostatnich spotkań. Po pojedynku z Kmitą czekają ich mecze z Ruchem Chorzów, w Białymstoku, Janikowie i z Lechią Gdańsk. - Zapowiada się zacięta walka do ostatniej kolejki o uniknięcie baraży. Nie mam żadnego planu minimum na te ostatnie pojedynki, na razie myślimy o meczu z Kmitą - kończy Mikulski.