W poniedziałek i we wtorek rosyjskie samoloty bombowe Su-24 przeleciały 20 razy nad niszczycielem USS Donald Cook, znajdującym się na wodach międzynarodowych na Bałtyku. Na pokładzie okrętu był śmigłowiec polskiej Marynarki Wojennej. Pytany o te wydarzenia Soloch powiedział w czwartek, że incydent należy traktować bardzo poważnie. - To już jest rzecz, która wymaga zdecydowanej odpowiedzi. Jest dodatkowym argumentem dla pełnej realizacji decyzji, które zapadły w lutym, o przesunięciu wojskowych struktur NATO na wschód - powiedział szef BBN. W lutym ministrowie obrony państw NATO zgodzili się na wzmocnienie obecności wojskowej na wschodniej flance. Ta polityczna decyzja ma być teraz uszczegółowiona przez wojskowych. Jak powiedział w czwartek Soloch, teraz te prace powinny zostać wykonane jak najszybciej, także w zakresie zmiany mechanizmów reagowania NATO. - Na pewno jest to kontynuacja prowokacji rosyjskiej noszącej ryzyko nieprzewidzianego incydentu, który może się przerodzić w jakąś konfrontację militarną. To byłoby najgorsze rozwiązanie. Tutaj stroną winną bez wątpienia jest Rosja i należy dążyć do tego, żeby zatrzymać, póki istnieje taka możliwość, właśnie taki rozwój sytuacji - ocenił szef BBN. "Rosja jest bardzo agresywna" Z kolei sekretarz Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony Ukrainy Ołeksander Turczynow, który przebywał w czwartek z wizytą w Warszawie i miał wspólną konferencję prasową z Solochem, zwrócił uwagę, że rosyjski samolot demonstrował możliwość ataku na amerykański okręt. - Rosja jest bardzo agresywna, stale prowokuje, ale będzie ona agresywna tak długo, jak długo będą jej na to pozwalać - ocenił Turczynow. Zwrócił też uwagę, że po zestrzeleniu w listopadzie 2015 r. przez Turcję rosyjskiego bombowca Su-24 na pograniczu turecko-syryjskim "rosyjskie samoloty wojskowe już nie przekraczają granic Turcji". "To zachowanie niebezpieczne i nieprofesjonalne" Według szefa NATO incydent to zachowanie niebezpieczne i nieprofesjonalne. Zaniepokojenie wyraził też Biały Dom. Szef MON <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-antoni-macierewicz,gsbi,993" title="Antoni Macierewicz" target="_blank">Antoni Macierewicz</a> zapowiedział, że ze strony polskiego rządu będzie jasna odpowiedź na te wydarzenia. Szef MSZ Witold Waszczykowski zapowiedział, że Polska zastanowi się nad wspólną odpowiedzią z Amerykanami. W związku z incydentem ambasador Rosji w Polsce Siergiej Andriejew został w czwartek zaproszony do Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Z dyplomatą spotkał się podsekretarz stanu MSZ Marek Ziółkowski, który "wyraził zaniepokojenie tym niebezpiecznym zdarzeniem". Incydent wydarzył się na wodach międzynarodowych w odległości 70 mil morskich (ok. 130 km) od Kaliningradu. USS Donald Cook wyszedł w poniedziałek z portu w Gdyni. Według ministerstwa obrony Rosji rosyjskie samoloty bojowe, przelatując w pobliżu niszczyciela rakietowego USA będącego na wodach międzynarodowych na Bałtyku, przestrzegały wszelkich reguł bezpieczeństwa i międzynarodowych przepisów.