Pomysł na likwidację nakładek narodził się po <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/raport-wybory-samorzadowe-2024" title="wyborach samorządowych" target="_blank">wyborach samorządowych</a> przeprowadzonych w 2014 roku. Dowiedziono, że mogą mieć one wpływ na wynik głosowania. Nakładka nie może być zbyt duża, by nie przemieszczała się pod nią karta do głosowania. Skutkiem był wydruk kart w formie książeczek - wyjaśnia "Rzeczpospolita". Na rozwiązaniu najbardziej skorzystało PSL, którego lista znalazła się na pierwszej stronie dokumentu. Analiza przeprowadzona przez dr Flisa dowiodła, że mogło to poprawić wynik tej partii o 700 tys. zł. Nowelizacja prawa wyborczego miała ten problem rozwiązać. Zgodnie z projektem zmian, karta do głosowania miała być "jedną kartą zadrukowaną jednostronnie". Byłaby jednak tak duża, że wiązałoby się to z likwidacją nakładek brajlowskich, a to spowodowało protest osób niewidomych. Ostatecznie przychylono się do ich postulatów. W praktyce oznacza to ograniczenie wielkości kart do głosowania do formatu A4, czyli powrót do książeczek - podkreśla "Rzeczpospolita". Jak wyjaśnia gazeta, od broszur używanych w ostatnich wyborach mają się różnić spisem treści na pierwszej stronie oraz instrukcją do głosowania na drugiej. Dzięki temu mają już nie wprowadzać wyborców w błąd i nie wpływać na ich preferencje. Po nieprawidłowościach ujawnionych w wyborach samorządowych w 2014 roku wszystkie urny mają też zostać wymienione na wykonane z przezroczystego materiału, a ich ustawienie oraz liczenie głosów będą mogli filmować mężowie zaufania.