Jednocześnie od kilku już lat, mimo generalnej tendencji do ograniczania liczby ulg podatkowych, zwiększają się kwoty zwrotów pobranego w ciągu roku podatku dochodowego oraz zakres ulg, z których korzystają podatnicy. W wielu urzędach skarbowych praktycznie wszyscy składający roczne zeznania (aż 99 proc.) wykazują nadpłatę podatku. Dochodzi do sytuacji, że - szczególnie urzędy mniejsze - więcej mają do zwrotu niż pobrały w formie zaliczek! W skali kraju zwroty nadpłaconego podatku osiągają kwoty liczone w miliardach złotych. W tej sytuacji nie dziwi zalecenie Ministerstwa Finansów, skierowane do wszystkich izb skarbowych, aby w przypadku dokonywania zwrotów powyżej 500 zł bezwzględnie sprawdzać, czy podatnik na pewno ma dochody w zadeklarowanej wysokości oraz czy płacił zaliczki w ciągu roku. Ministerstwo zobowiązało również aparat skarbowy do wzywania wszystkich osób, które oczekują zwrotu nadpłaty, a w ciągu roku zmieniały rozliczający je urząd skarbowy. Ma to wykryć fikcyjnych podatników, którzy posługując się fałszywym NIP wyłudzają zwroty nie wpłaconego podatku. Pod lupę urzędników trafią również rozliczenia potrąceń przez pracodawcę składek w ramach trzeciego, dobrowolnego filaru ubezpieczeń emerytalnych oraz - niejako już standardowo - prywatne renty. O tym, jaką wagę MF przywiązuje do tegorocznej akcji PIT, najlepiej świadczy fakt, że izby skarbowe są wręcz bombardowane przypomnieniami, zaleceniami i instrukcjami - tylko w tym roku już trzema. A przecież nie dzieje się nic nadzwyczajnego - jest to prostu przypominanie pracownikom o sumiennym wykonywaniu obowiązków. Trudno więc im się dziwić, że zaczęli wykazywać pewne zniecierpliwienie natarczywą korespondencją resortu i przebąkiwać, że zamiast pism, minister mógłby urzędy skarbowe lepiej skomputeryzować, zunifikować oprogramowanie i połączyć w sieć cały system podatkowy. To rzeczywiście - ich zdaniem - mogłoby zwiększyć skuteczność pracy. Mimo zaleceń, będzie więc zapewne normalnie - jak co roku. A ze skutecznością ściągania PIT akurat nie jest tak źle. I tylko rodzi się refleksja, że minister finansów (podobnie jak ten nietrzeźwy obywatel, który szukał zegarka pod latarnią, chociaż zgubił go zupełnie gdzie indziej, ale pod latarnią było widno) szuka rezerw nie tam, gdzie się one rzeczywiście znajdują, czyli na przykład u dużych dłużników budżetu - ale tam, gdzie najłatwiej, czyli w naszych pustawych kieszeniach. Kazimierz Krupa