Mimo ogromnych kontrowersji takich zabiegów coraz więcej małżeństw nie chce ryzykować i woli wybrać do prokreacji jedynie te embriony, które nie zawierają żadnych wad genetycznych. Metodę tę zastosowano po raz pierwszy w 1990 r. w słynnej klinice Hammersmith Hospital w Londynie. Od tego czasu zabiegi te stały się szansą dla ludzi będących nosicielami ciężkich chorób genetycznych, jak mukowiscydoza, dystrofia mięśni, anemia sierpowata. Obecnie zabiegi wykonywane są m.in. w USA, Belgii i Wielkiej Brytanii, zakazane są jedynie w Portugalii, Austrii i Szwajcarii. W pozostałych państwach brakuje jednoznacznych uregulowań prawnych. W Polsce zabiegi takie nie są oficjalnie wykonywane. Wiadomo jednak, że niektóre ośrodki zajmujące się sztucznym zapłodnieniem poszukują laboratoriów, którą podjęłyby się wykonywania przeglądu genetycznego zarodków. Zwolennicy tej metody przekonują, że tak naprawdę niczym się ona nie różni od wykonywanej od lat aborcji z powodu ciężkiej wady płodu. Jej przeciwnicy ostrzegają, że przyzwolenie dla niej doprowadzi do tego, że będzie również wykorzystywana do selekcjonowania zarodków dla zaplanowania płci dziecka, a nawet koloru jego oczu i włosów. Bioetycy obawiają się zatem, że metoda ta będzie z czasem nadużywana i doprowadzi do eugeniki - doskonalenia gatunku ludzkiego. Kościół oponuje: poprzez selekcję preimplantacyjną tak naprawdę dokonujemy kwalifikacji życia na mniej i bardziej wartościowe.