Bieg zaczął się normalnie i bez niespodzianek. Do momentu aż byki i biegnący nie dotarli do zakrętu. Tam zwierzęta zaczęły się przewracać. Pierwsze trzy bez przeszkód dotarły do placu kończącego bieg. Na kolejne dwa trzeba było czekać. Jednak najwięcej problemów sprawił ostatni byk. Najpierw pobiegł w przeciwnym kierunku, a potem próbował wziąć na rogi wszystkich, których spotkał na swojej drodze. Zdaniem komentatorów bieg był wyjątkowo niebezpieczny. Bieg zakończył się jednak tylko lekkimi obrażeniami mimo, że wzięło w nim udział co najmniej 4 tysiące osób. Na szczęście w Pampelunie przestał padać deszcz i łatwiej było uciekać przed bykami.Tylko podczas wczorajszej gonitwy rannych zostało tyle osób, ile w czasie całego ubiegłorocznego San Fermin.