- Z perspektywy ostatnich 20 lat polskich relacji z NATO, pierwsze dziesięciolecie to niesamowity sukces polskiej polityki zagranicznej, osiągnięty także wbrew stanowisku wielu partnerów. Udało się wykorzystać klimat, wykonano gigantyczną pracę lobbingową w Stanach Zjednoczonych, przekonując do rozszerzenia - powiedział Osica przed przypadającą 12 marca rocznicą akcesji Polski, Czech i Węgier do Paktu. Z wojskowego punktu widzenia był to czas stracony, w Polsce brakowało pomysłu na reformę i restrukturyzację armii. Próbowano, nie do końca skutecznie, przełamać dziedzictwo Układu Warszawskiego, czas spędzono na wewnętrznych walkach o kształt armii, w sporach z udziałem samych wojskowych, a nie na myśleniu o przyszłości sił zbrojnych - uważa ekspert. - Natomiast kolejne 10 lat - już obecności w NATO - to z wojskowego punktu widzenia okres intensywnie wykorzystany. Zapoczątkowano poważne zmiany w armii. Wojna w Kosowie pokazała, że z wojskowego punktu widzenia jesteśmy członkiem drugiej, jeśli nie trzeciej kategorii. Blamaż w Kosowie pokazał polskiej opinii publicznej to, co wiedzieli zachodni eksperci wojskowi - że Polska faktycznie nie spełnia kryteriów wojskowych - powiedział Osica, przypominając, że przyjęcie nowych członków wiązało się z obniżaniem wymogów wojskowych, które dopasowywano do procesu politycznego i możliwości Polski, Czech i Węgier. Przypomniał, że Polska nie była zdolna uczestniczyć w pierwszej fazie interwencji, a gdy zadeklarowała do KFOR ponad 800-osobowy kontyngent, żołnierzy - z braku transportu lotniczego - trzeba było wieźć koleją; podróż opóźniła się jeszcze o kilka dni z powodu formalnych przeszkód przy przejeździe przez Bułgarię i sojusznicze Węgry. Ocenił, że misja w Iraku - prowadzona wprawdzie pod dowództwem amerykańskim, a nie w ramach NATO - "zapoczątkowała prawdziwą reformę sił zbrojnych, a dzisiejsza obecność w Afganistanie to kolejny krok dostosowujący armię do nowej logiki działań". - Politycznie ten okres to jednak czas niewykorzystanych i straconych szans. Polska od początku miała ambicje ulokowania się zaraz za tak zwanym quadem - nieformalną grupą najbardziej wpływowych w NATO Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii, Francji i Niemiec. Nic z tego nie wyszło, bo zupełnie nie potrafiliśmy przełożyć udziału w misji irackiej, a także afgańskiej, na poważne wzmocnienie pozycji w sojuszu - uważa Osica.