W zamian za nie powołają Agencje Wywiadu oraz Bezpieczeństwa Narodowego. Na czele obu agencji stanąć by mieli szefowie, których liderzy SLD opisują jako powszechnie cenionych i szanowanych polityków najlepiej z doświadczeniem międzynarodowym. Konkretnych nazwisk jeszcze nie podali, ale mówią, że na pewno ktoś taki się znajdzie. Szefowie obu agencji podlegaliby bezpośrednio premierowi. Nadzór nad ich działalnością sprawowałoby kolegium, z ustawowym przedstawicielem opozycji i prezydenta oraz silniejsza niż dotąd Sejmowa Komisja do Spraw Służb Specjalnych. Agencja wywiadu miałaby się zajmować działalnością wywiadowczą poza Polską, oraz w ograniczonym zakresie na terenie kraju. Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego byłaby przeobrażonym kontrwywiadem. Liderzy Sojuszu twierdzą, że nowe służby zatrudniały by tyle samo osób co dotychczasowe. Jako ich atuty wymieniają apolityczność, demokratyczną kontrolę i fachowość. Przyznają, że ich propozycje są radykalne, ale twierdzą, że ten radykalizm to lekarstwo na dotychczasowe porażki służb specjalnych.